Czy koniec gazet jest bliski? [FELIETON]
Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie niedawna wizyta u stylistki paznokci. W salonie pomagał jej na oko 10-letni syn. Pół żartem-pół serio powiedziałam jej, że ma szczęście, że ma takiego fajnego asystenta, bo sama bym takiego chciała. Stylistka słysząc to powiedziała do swojego syna: „Widzisz? Chciałbyś być asystentem w gazecie? Chodziłbyś z panią z dyktafonem.” Po czym dodała: „Ale przecież ty nie wiesz, co to gazeta, bo ty wszystko w Internecie masz”.
I dało mi to do myślenia. Między mną, a tym młodym jest jakieś 20 lat różnicy. Gdy ja byłam w jego wieku, Internet nie był jeszcze tak powszechny i ogólnodostępny, a w kioskach kupowało się słynne młodzieżowe gazety typu „Brawo” czy „Popcorn”. Miałam ich całe stosy. To był mój „Pudelek” tamtych czasów. Zresztą, nie tylko mój... Wraz ze wzrostem dostępności do Internetu, malała moja potrzeba kupowania kolejnych gazet, bo wszystko przecież mogłam przeczytać w sieci – od wiadomości codziennych po plotki, ploteczki i inne pierdołeczki.
Ale przyjrzyjmy się sprawie bardziej. Kiedy widzieliście u kogoś z waszej rodziny czy u znajomych jakąś gazetę? Gdzie w waszej okolicy funkcjonuje jeszcze kiosk Ruchu? Starsze pokolenie owszem, jeszcze gazety kupuje i czyta. Te młode już nie. I jeśli ten chłopak faktycznie miał 10 lat, to strzelam, że za 10 kolejnych możemy już nigdzie nie zobaczyć papierowego wydania gazety, bo skoro ten młody już gazet w rękach nie trzyma i jego rówieśnicy pewnie też, a ja robię to obecnie 50/50 (przeglądam Internet i czytam gazety), to pokuszę się o stwierdzenie, że papier ustąpi w końcu w 100 procentach e-wydaniom i to szybciej, niż nam się wydaje.
Niby każdy to wie, bo Internet przejmuje powoli wszystko i każdy to widzi... ale jakoś uświadomienie sobie tego, że stoi przede mną człowiek, który nie wie, co to gazeta, mną wstrząsnęło. Niby oczywiste, a jednak szok.
Agnieszka Kaźmierczak