Choć już pod koniec 2019 roku zapadła decyzja, aby organizować raz do roku dwudniowy jarmark na granicy w Chałupkach (gm. Krzyżanowice), to dopiero teraz udało zrealizować się ten plan. Poprzednie próby pokrzyżowały: pandemia koronawirusa i nawalne deszcze.
Jarmark na granicy w Chałupkach od lat cieszy się sporym zainteresowaniem nie tylko mieszkańców powiatu raciborskiego, ale całego regionu. Zjeżdża tam sporo wystawców, którzy rozstawiają swoje kramy wczesnym rankiem, a miejsca rezerwują kilka dni wcześniej.
Gmina do roku organizuje dwie edycje – wiosenną i jesienną. Ta pierwsza stała się dwudniową, bo próba z 2019 roku okazała się strzałem w dziesiątkę. Kolejnych dwudniowych edycji przez kolejne dwa lata jednak nie udało się zorganizować. Raz przeszkadzała pandemia koronawirusa, później ulewne deszcze, które przeszły nad regionem, więc m.in. strażacy ochotnicy, którzy zabezpieczają tę imprezę, potrzebni byli gdzieś indziej.
Za pośrednictwem Facebooka "na żywo" pokazywaliśmy co rankiem działo się na jarmarku:
Pani Grażyna z Kędzierzyna-Koźla na chałupieckim jarmarku pokazuje się od dwóch lat. - Spory tutaj ruch, dużo klientów, podoba mi się tutaj - powiedziała Nowinom. Choć to nie jedyne tego typu wydarzenie, na którym gości ze swoimi rzeczami, wystawia się m.in. w Kędzierzynie-Koźlu, Krapkowicach, Głogówku czy Bytomiu. - Ten w Chałupkach jest jednym z większych, na którym bywam - przyznała. Tym razem na przejściu granicznym pani Grażyna sprzedawała m.in. afrykańskie szachy za 1200 złotych, które pokazuje na zdjęciu.
- Cieszymy się, że wszystko wraca na stare tory, bo przez pandemię nie jeździliśmy na takie wydarzenia - mówiła nam Małgorzata z Pławniowic, która do Chałupek tradycyjnie przyjechała ze swoim mężem Leonardem. W rozmowie z Nowinami małżeństwo chwaliło jarmark organizowany przy przejściu granicznym; mówili nam o wyjątkowości spotkania z racji, że odbywa się dwa razy do roku, więc zawsze cieszy się sporym zainteresowaniem. - Jak jest gdzieś giełda co tydzień, to później wypada to blado - oceniał pan Leonard. Małżeństwo do Chałupek przyjechało już o 4 rano, aby znaleźć atrakcyjne miejsce dla swoich rzeczy, choć to i tak późno, bo niektórzy miejsce rezerwują sobie kilka dni przed. - Zainteresowanie spore, nie narzekamy, cieszę się, że tutaj przyjechaliśmy - podsumowała kobieta.
Wiktoria z Żor w Chałupkach jako wystawca gościła po raz pierwszy, choć swoją przygodę z takimi wydarzeniami rozpoczęła rok temu, kiedy odwiedziła jeden z jarmarków jako klient. - Spodobało mi się to - powiedziała Nowinom. Na stanowisku, które obsługiwała razem z mamą, znalazła się przeróżna porcelana. W głównej mierze rzeczy, które sprzedaje, odkupuje od innych, ale część pochodzi z jej rodzinnych zbiorów. Do Chałupek przyjechała stosunkowo późno, bo o 6 rano, ale mogła sobie na to pozwolić, bo miała zajęte miejsce. - Jak na razie miałam jednego klienta, ale jestem dobrej myśli - mówiła rankiem handlarka.
- Jestem numizmatykiem, mam mnóstwo monet, zbieram je 50 lat. Pomyślałem sobie, że coś należy sprzedać, może wymienić, albo też kupić, dlatego przyjechałem do Chałupek - mówił Henryk z Rybnika. Z Nowinami dzielił się wrażeniami odnośnie tego wydarzenia. Nie do końca był zadowolony z organizacji. - Taki terenowy bałagan, nie ma gdzie postawić samochodu, nie wiem gdzie jest toaleta. Trzeba nad tym popracować - oceniał. Spotkanie chwalił za to, że zjeżdża się sporo klientów z Polski i Czech. Pytany o zainteresowanie jego stoiskiem odpowiedział: - Numizmatyka czy filatelistyka, to dziedzina tylko dla wtajemniczonych. Sporo ludzi ogląda to, ale bardzo mało ludzi kupuje.
- Jeżdżę tutaj od lat - mówił nam Henryk z Piekar Śląskich. Co go przyciąga na chałupiecki jarmark? - Atmosfera - odpowiedział. Wyjaśniał, że brakowało mu takich spotkań w dobie pandemii. Dodał, że oprócz Chałupek odwiedza też jarmarki w: Bytomiu, Łodzi, a nawet w Warszawie. - To jedno z lepszych spotkań - oceniał wydarzenie organizowane przy przejściu granicznym. A jak z zainteresowaniem? - Dużo jest oglądających, sprzyja pogoda – stwierdził. Ze swoim stanowiskiem wystawił się blisko starego przejścia granicznego, ale aby móc stanąć w tym miejscu już w czwartek był je zarezerwować.
Około 130 km w jedną stronę musieli pokonać Klaudia i Mariusz, bo do Chałupek przyjechali ze wsi Klucze koło Olkusza. Byli w gminie Krzyżanowice już o 4 rano i udało im się wystawić ze swoimi dobrami tuż obok mostu granicznego. To ich pierwsza wizyta na tym jarmarku, ale jak dodają, za pewne nie ostatnia, bo wydarzenie im się spodobało. - To jedna z dalszych giełd. Tata zaproponował, aby tutaj przyjechać, bo odwiedzamy inne, ale te bliżej nas - powiedziała pani Klaudia. - Sprzedaje się fajnie, a to cieszy. Sporo osób też ogląda - dodała. Na swoim stanowisku goście z województwa małopolskiego wystawili m.in. rzeczy z mosiądzu. - Wiele nie zabieraliśmy ze sobą, bo chcieliśmy najpierw zobaczyć, jak to tutaj wygląda - tłumaczyła kobieta prowadząca Antyczny Zakątek Klucze, czyli działalność z tego typu przedmiotami.