Kto jest kim w przypowieści o drzewie figowym w winnicy i co z tego wynika?
- Daje nam czas, wciąż daje nam czas, wciąż daje nam więcej czasu; i daje nam łaskę, wciąż okopuje nas i obkłada nawozem łaski, on, ogrodnik doskonały - pisze ks. Łukasz Libowski o ludziach i Bogu,
Winogrodnik i ogrodnik: narada. Jak na bezowocność swojego figowca reaguje winogrodnik? To moment naszej opowiastki, w którym wieje grozą, w którym wolno się nam cokolwiek przestraszyć: właściciel winnicy poleca wszak ogrodnikowi, aby nieowocujące drzewo wyciął. „Nie rodzi ono fig” – powiada: to właściwie dostateczny powód, aby bezowocnego figowca się pozbyć. „A gdyby tego było mało – dodaje, uzasadniając powziętą decyzję – to na darmo czerpiąc z niej energię, wyniszcza on jeszcze ziemię”. Tak, można się w tym momencie wzdrygnąć i słowami winogrodnika przerazić. Lecz, co przynosi wytchnienie i ulgę, za drzewem, by tak rzec, wstawia się sługa winogrodnika, jego ogrodnik: dwaj ci mężczyźni jakoby naradzają się przecież, co robić, co począć z nieprzynoszącą owocu rośliną. Otóż prosi nasz miłosierny, dobry ogrodnik swego pana o roczną zwłokę z decyzją o wycięciu figowca, deklarując, że w najbliższym sezonie, zgodnie z tym, co podpowiada „ars hortulana”, dołoży on wszelkich starań, by stworzyć figowcowi takie warunki, w których łatwiej mu będzie o owoce. I, co zapiera wprost dech, dzieli się z gospodarzem swoją delikatną, subtelną nadzieją: „Może drzewo zrodzi owoc”; podkreślmy i zaakcentujmy to cudowne, nieśmiałe i skromne „może”. Mili Państwo, w tych dwu mężach, stojących pod figowcem i rozmawiających, wymieniających się swoimi opiniami, widzieć możemy Boga: i to jakiego Boga! Boga osobowego, żywego, nam podobnego, nam bliskiego, w którym coś się dzieje, coś się burzy, w którym mianowicie w obliczu naszej bezowocności mieszają się uczucia, w którym w związku z naszym nieowocowaniem powstaje napięcie, który nie wie, jak rozwiązać, co zaszło, co zaistniało. Z jednej bowiem strony zaniepokojony kłopocze i zamartwia się faktem, że owocu harmonijnego życia na drzewie, którym jesteśmy, wciąż nie ma. Z drugiej natomiast strony lituje się nad nami: i daje nam czas, wciąż daje nam czas, wciąż daje nam więcej czasu; i daje nam łaskę, wciąż okopuje nas i obkłada nawozem łaski, on, ogrodnik doskonały.
„W przyszłości możesz to drzewo wyciąć”. Historia pozostaje bez zakończenia, to „opera aperta”: nie wiemy, co się stało z figowcem, jaki był ostateczny werdykt winogrodnika, jakkolwiek wydaje się, że przystał na propozycję swojego sługi. Pieczołowicie zajmuje się przeto teraz drzewem troskliwy ‘hortulanus’: oto, w jakim znajdujemy się położeniu. Jesteśmy w rękach kochającego nas, czułego Boga. Chodzi o to, by nastąpiło zapylenie, by doszło w nas do zapylenia i byśmy zrodzili owoc: figę życia harmonijnego, słodką figę życia prawdziwie ludzkiego.
ks. Łukasz Libowski
Ksiądz o zapylaniu. Z motylkiem czy ze pszczółką. Oj niedobrze...