Tragedia w Żorach. Mężczyzna zginął w pożarze domu. Na ratunek pierwszy ruszył przejeżdżający kierowca
TEKST AKTUALIZOWANY
Jedna ososba nie żyje, a druga jest ranna - to bilans pożaru, który wybuchł w jednym z domów przy ulicy Przyjaźni w Żorach.
Do pożaru doszło 24 lutego około godziny 6.30. Na miejsce skierowano zastepy straży pożarnej i pogotowie ratunkowe. Akcja strażaków trwała do godziny 11.35. W pożarze ranne zostały dwie osoby, jedna z mich poniosła śmierć. Okoliczności pożaru bada policja.
(acz)
Aktualizacja:
25 lutego po godzinie 6.00 dyżurny żorskiej policji otrzymał zgłoszenie o pożarze, który wybuchł w jednym z domów w żorskiej dzielnicy Kleszczów. Jak się okazało kłęby dymu wydobywające się z okna na pierwszym piętrze budynku zauważył przypadkowy kierowca z Pszczyny, który zaalarmował służby ratownicze. Mężczyzna próbował również własną rękę, a potem wspólnie z sąsiadem obudzić mieszkańców przebywających w płonącym domu i dostać się do jego wnętrza.
Po zgłoszeniu na miejscu błyskawicznie pojawili się policjanci, a następnie strażacy i zespół pogotowia ratunkowego. Ci pierwsi wybili szybę w oknie i sprawdzili, czy ktoś przebywa na parterze. Gdy chcieli wejść na piętro na szczęście pojawili się strażacy, którzy przejęli akcję ratowniczą w wypełnionym gęstym i duszącym dymem budynku. Po chwili z pomieszczenia wydostali oni nieprzytomnego mężczyznę, a następnie drugiego, również nie dającego oznak życia.
W dramatycznej akcji reanimacyjnej ratownikom pomagali interweniujący policjanci. Niestety pomimo ogromnego starania nie udało uratować się życia starszego z braci. Młodszy 45-latek w ciężkim stanie został natomiast przetransportowany do szpitala na oddział intensywnej terapii. Na miejsce pożaru oficer dyżurny skierował ekipę dochodzeniowo-śledczą wraz z prokuratorem, a ten zarządził sekcję zwłok 47-latka. Śledczy ustalają teraz wszelkie okoliczności w jakich doszło do pożaru i sprawdzają co było jego przyczyną.
(acz)