Rafał Szymura z Jastrzębskiego Węgla: Staram się nie przynieść gańby
Dla Rafała Szymury Barbórka to ważne święto. Ten 27-letni przyjmujący Jastrzębskiego Węgla to syn i wnuk górników śląskich kopalń. Urodził się w Rybniku – sercu okręgu węglowego, od wieków zakorzenionego w przemyśle wydobywczym. Charakterystyczna dla ludzi tej ziemi zadziorność, ale też nieustępliwość i solidność, rzutuje na styl gry tego zawodnika, czyniąc go mocnym filarem „Pomarańczowych”.
Rafał Szymura z Jastrzębskiego Węgla: Staram się nie przynieść gańby
- Kiedy wychodzę na parkiet, to zdarza mi się przywołać stare śląskie powiedzenie: „Synek, żebyś nie przyniósł gańby”. Zawsze staram się dawać z siebie wszystko i grać na 100 proc. Wiem, że oczekują tego nasi wierni kibice i wraz z całą drużyną robimy wszystko, aby ich nie zawieść - mówi Rafał Szymura.
Dziadek górnik, tata górnik
27-letni przyjmujący Jastrzębskiego Węgla ma śląskie korzenie. Urodził się w Rybniku, w rodzinie górniczej. Ojciec pracował w kopalni Szczygłowice, dziadek również zarabiał na chleb pod ziemią. Można powiedzieć, że miał wszelkie predyspozycje, aby kontynuować tę niełatwą profesję. Wybrał jednak sport - drugą tradycję rodzinną. Mama trenowało judo, a tata po pracy pasjonował się baseballem. Tak więc węgiel i sport odznaczyły swoje piętno na życiu Rafała. Po ukończeniu Szkoły Mistrzostwa Sportowego Polskiego Związku Piłki Siatkowej w Spale, młody Ślązak wkroczył odważnie na parkiety siatkarskie. Nigdy jednak nie zapomniał, skąd są jego korzenie i skąd pochodzi.
- U nas w rodzinie zawsze był szacunek dla pracy, dla trudu górnika. Ojciec i dziadek opowiadali, jak ciężka i wymagająca to robota. Z jakim poświęceniem i narażeniem życia się wiąże. W każdej górniczej rodzinie jest przecież troska o to, czy mąż i ojciec wróci szczęśliwie z szychty. Tuż przed Barbórką u nas, na Śląsku jest obawa, kogo św. Barbara zabierze do siebie, komu nie będzie dane świętować. Szczęśliwie, moi najbliżsi doczekali emerytury. Rozumiem jednak te wszystkie obawy, emocje, odczucia. Przecież sam to z mamą oraz z bratem przeżywałem. Była też radość po szczęśliwie zakończonej szychcie, kiedy do domu wraca ojciec. Kto tego, nie doświadczył, może nie do końca rozumieć, o czym mówię - podkreśla Rafał Szymura.
Kariera seniorska Szymury to kolejno: AZS Częstochowa, ZAKSA Kędzierzyn Koźle, GKS Katowice i - to od dwóch lat - Jastrzębski Węgiel. Największym sukcesem jest zdobycie z „Pomarańczowymi” Mistrzostwa Polski w 2021 roku. Siatkarz grający w jastrzębskiej drużynie, ma zaledwie o rzut beretem do rodzinnego Rybnika.
Doping górniczej braci
- Na Śląsku czuje się dobrze. Jastrzębski Węgiel jest mocno związany z górnictwem poprzez sponsora strategicznego, jakim jest Jastrzębska Spółka Węglowa. Dzięki temu partnerstwu drużyna może realizować swoje cele. Gramy też dla naszych kibiców, których ogromna część jest właśnie pracownikami tej spółki. Wiem, że zawsze możemy liczyć na jej wsparcie. Kibice są fantastyczni i można powiedzieć, że ich głośny doping dodaje nam skrzydeł podczas gry - mówi zawodnik.
Rafał Szymura jest też prywatnie związany z Jastrzębiem. Jako szczęśliwy mąż doczekał się wraz z żoną córeczki, która przyszła na świat właśnie w tym mieście, w dawnym szpitalu górniczym, położonym nieopodal hali widowiskowo-sportowej i naprzeciwko siedziby Jastrzębskiej Spółki Węglowej. - Najważniejsze dla mnie miejsca, znajdują się po sąsiedzku. Są wyznacznikami mojego życia i określają cele na najbliższe lata: rodzina, sport i górnicze środowisko, dla którego gram i z którego się wywodzę. Taki zbieg okoliczności - śmieje się siatkarz.
1000 metrów pod ziemią
Czy jednak zawodnik Jastrzębskiego Węgla zna realia górnictwa tylko z opowieści taty i dziadka, a kopalniane szyby ogląda, jadąc autokarem na mecze? Jak sam zaznacza, nigdy zawodowo nie pracował w kopalni na dole. Jednak zupełnie niedawno mógł poznać, jak realnie wygląda praca górników. Wraz z kolegami z drużyny zjechali 950 metrów pod ziemię w kopalni Ruch-Borynia. Byli w rejonie ściany wydobywczej. Widzieli, jak wygląda proces drążenia wyrobiska. Zobaczyli kombajn w czasie pracy. Pod ziemią spędzili zaledwie kilka godzin, to wystarczyło, aby docenić górniczą pracę.
- Cieszę się, że miałem okazję zjechać na dół i zobaczyć, jak to wszystko funkcjonuje. Teraz doceniam, jak ciężka jest to praca i ile ludzie muszą w nią włożyć wyrzeczeń i serca. Nigdy nie wierzyłem ojcu ani kuzynom, że jest na dole tak trudno, a rzeczywiście jest to kawał ciężkiej roboty. Jesteśmy wdzięczni górnikom, bo tak naprawdę oni robią to dla nas. Gdyby nie wydobywali węgla, my nie mielibyśmy pracy. Z mojej strony mam więc ogromny szacunek dla ludzi, którzy pracują pod ziemią. Myślę, że taka „wycieczka” przydałaby się każdemu człowiekowi, żeby docenić, jak ważna dla Śląska jest praca górników - wspomina zjazd na dół Rafał Szymura.
Sukces osiąga się w zespole
Boisko do siatkówki i przodek górniczy - na pierwszy rzut oka te dwa miejsca zupełnie do siebie niepodobne i bez żadnego związku. Jednak i na parkiecie, i tam kilometr pod ziemią, liczy się praca zespołowa. Bez odpowiedniego zaplanowania, zgrania ludzi i determinacji w wykonaniu zadania - robota nie idzie. Na dole nie ma wydrążonych metrów chodnika i co się z tym wiąże wydobytego węgla, na boisku - wyników.
- Tam pod ziemią jest sztygar, który dzieli robotę i czuwa nad tym, aby ją wykonać. Można powiedzieć, dowodzi grupą ludzi. U nas jest trener, to on ma decydujący głos, wiedzę i doświadczenie. Zespół gra pod jego kierunkiem. On nam przewodzi. Widać więc pewne podobieństwo: górnicy muszą na siebie liczyć, my w zespole tak samo - podsumowuje Rafał Szymura.
Śląsk najbardziej kojarzony jest z górnictwem i węglem. Jednak jego bogactwem są też ludzie. Nie zawsze pracują w kopalniach, ale wynoszą z domu szacunek do pracy, solidność, obowiązkowość i wkładają serce w to, co dla nich ważne. Rafał Szymura, chłopak z Rybnika, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla, z dumą mówi, że jest stąd, pochodzi ze śląskiej rodziny. Na parkiecie daje z siebie wszystko, ale też gra dla swoich, z szacunkiem dla ich trudnej pracy i z podziękowaniem za wierne kibicowanie.
Katarzyna Barczyńska-Łukasik
Żenujący karierowicz.
Brawa dla zawodnika!
Zlikwidować te fabryki smrodu.