Czy w Polsce istnieje niewolnictwo? [FELIETON]
Obdarzenie kogoś określeniem - „niewolnik”, pewnie spotka się z jego ostrym sprzeciwem. Czy jednak na pewno niewolnictwo jest jedynie pieśnią przeszłości? Rozumiemy przez to brak samodzielności, decydowanie o sobie, niezależności, wolności osobistej. O jakim więc niewolnictwie można ewentualnie mówić, teraz w XXI wieku, w Polsce?
Niewolnictwo, mające korzenie w starożytności, oznaczało, że człowiek był własnością innego człowieka. Nie mógł o sobie decydować, a jeśli w jego myślach pojawiła się jakakolwiek krytyka właściciela, to lepiej było zachować ją dla siebie. Obecnie, coraz częściej mówi się o niewolnictwie XXI wieku. Wprawdzie nie oznacza ono utraty wolności osobistej, ale tego samego nie można już powiedzieć o niezależności w sferze mentalnej.
Wystarczy wyjść na jastrzębskie ulice, aby zobaczyć ludzi „przyklejonych” do telefonu komórkowego. Większość z nich spędza czas na grach internetowych. W ten sposób mija im dzień, w szkole, domu, w drodze do domu, a czasami nawet w nocy. Sama tego rodzaju aktywność nie jest niczym złym, pod warunkiem że nie pochłania większości czasu.
Rodzice nastolatków, a nawet jeszcze młodszych dzieci, są bezsilni. Nie potrafią skutecznie ograniczyć dzieciom dostępu do Internetu. Wprawdzie ktoś mógłby się oburzyć, bo daje on możliwości zdobycia informacji z każdej dziedziny nauki. Gdyby jeszcze telefon komórkowy, bez którego nie można wyobrazić sobie współczesnego człowieka, był wykorzystywany w ten sposób, byłoby dobrze, a nawet bardzo dobrze. Tymczasem mamy wpatrzonych w ekrany ludzi, których jedynym zajęciem, jest uzyskanie jak najlepszego wyniku w grze lub bezmyślne scrollowanie treści. Coraz częściej też lekarze-specjaliści mówią o uzależnieniach technologicznych. Podkreślają, że mają one równie silne uwarunkowania psychiczne, jak alkoholizm. Leczenie ich jest trudne i długotrwałe.
Co można z tym zrobić? Bo przecież chyba nie chcemy mieć pokoleń „cyborgów”, bezmyślnie wpatrzonych w ekran i zdradzających objawy tak zwanego zespołu odstawienia. Ludzi mających problemy z odbiorem treści książek, artykułów, wytworów sztuki.
Właśnie taka postawa określana jest przez socjologów, jako współczesne niewolnictwo. Przy czym nie trzeba tutaj, jakiegoś zewnętrznego wroga, który zabrania nam — to w szerszym kontekście — sięgać po literaturę, książki czy artykuły o wartościowych, ciekawych i rozwijających treściach. Nie trzeba germanizacji czy rusyfikacji, jak w XIX wieku, kiedy Polakom zabraniano dostępu do własnej kultury i jej poznawania. Nie trzeba zakazywać mówienia w języku rodzimym, bo przecież ludzie wpatrzeni w ekrany smartfonów nie muszą się specjalnie do siebie odzywać. Nie trzeba dążyć do tego, aby ograniczać naukę do jedynie podstawowych i prostych treści, bo wielu specjalnie za tym nie tęskni. Wystarczy im laptop, a nawet przysłowiowa „komórka”, chodzenie po górach, doświadczanie świata w realu, jest zbędne. Relacje międzyludzkie stają się „relacjami” wirtualnymi.
Na pytanie, czy społeczeństwo polskie funkcjonuje na poziomie niewolnictwa mentalnego, jak to jest w naszych rodzinach, grupach znajomych czy przyjaciół, każdy może odpowiedzieć sobie sam. Od nas też zależy, czy sami siebie będziemy traktować jak niewolników bez większego sensu, czy celu w życiu. Czy tablet, smartfon, ekran monitora zastąpi nam rzeczywiste poznawanie świata i ludzi nas otaczających?
Może rodzice wezmą się za wychowywanie swoich dzieci. Tymczasem wolą dać telefon i mieć spokój. Ale to jednak ich problem - życie z maniakiem uzależnionym od gier i innych idiotyzmow, którego trzeba będzie utrzymywać, bo żadnej normalnej roboty nie znajdzie.
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem
Sami siebie robimy niewolnikami. O własnych dziejach już nie wspomnę - rodzice leniwi i idący na łatwiznę. Produkują pokolenia cyborgów.