O niemieckich koloniach czytali w Żorach na przełomie XIX i XX w.
Okres niemieckiej polityki kolonialnej to zaledwie około 34 lata, od momentu objęcia kolonii w Afryce Południowo Zachodniej „ochroną Jego Wysokości Cesarza Wilhelma I” w kwietniu 1884, po poddanie się oddziałów generała Lettow – Vorbecka 13 listopada 1918 na terenie Zambii. Zjednoczone Niemcy, podobnie jak zjednoczone Włochy (lecz z o wiele lepszym skutkiem) wzięły udział w kolonialnym wyścigu europejskich państw, traktując zdobycie zamorskich posiadłości, jako niezbędny element swej mocarstwowości.
O niemieckich koloniach czytali w Żorach na przełomie XIX i XX w.
Na początku nie obyło się bez wątpliwości – szeroko znany jest raczej sceptyczny stosunek Bismarcka w tej sprawie, jednak nawet „żelazny kanclerz” musiał w końcu ulec działaczom Niemieckiego Towarzystwa Kolonialnego, którym udało się swoją wizją „kolonialnego imperium” oczarować społeczeństwo. Uzyskanie szerokiego poparcia dla tych planów nie byłoby możliwe bez ich spopularyzowania na łamach prasy. Dzieło Friedriecha Fabriego Bedarf Deutschland der Colonien? Eine politisch-ökonomische Betrachtung, pierwszy raz wydane w roku 1879, mimo kolejnych wznowień samo w sobie nigdy nie dotarłoby do tak szerokich mas czytelniczych, do jakich dochodziła ówczesna prasa niemiecka, zarówno ta, wydawana przez duże koncerny, jak i drukowana lokalnie. Tuż po zjednoczeniu Niemiec w 1871 roku gazety docierały do 88 procent społeczeństwa. Pod koniec XIX wieku wychodziło w Rzeszy ok. 3500 tysiąca tytułów prasowych. Większość z nich to gazety lokalne, wychodzące w poszczególnych miastach.
Jedną z takich gazet była wychodząca od 1882 roku „Sohrauer Stadtblatt”. W tamtym czasie miasto Żory wchodziło wraz z całym Śląskiem w skład państwa niemieckiego i nosiło oficjalną nazwę „Sohrau”. Miasto liczyło wtedy ok. 4500 mieszkańców, w przeszło 800 gospodarstwach domowych. Jednorazowy nakład „Sohrauer Stadtblatt”, która wychodziła dwa razy tygodniu wynosił wtedy 500 egzemplarzy, pismo było zatem rzeczywiście dostępne dla zdecydowanej większości mieszkańców miasta. Gazeta miała charakter informacyjny, zawierała głównie krótkie informacje, zarówno z kraju, jak i z najbliższej okolicy. Szeroko rozumianej publicystyce, rozrywce i kulturze poświęcony był bezpłatny dodatek, który rozchodził się po domach w niedzielę „Illustrierte Sonntagsblatt”. Nie było to własne wydawnictwo właściciela gazety, Paula Hunolda, lecz zamawiany w wydawnictwie „Greiner und Pfeiffer” ze Stuttgartu insert. Wydawnictwo to w drugiej połowie XIX wieku, aż po rok 1920 drukowało taki cotygodniowy dodatek dla wielu niemieckich gazet lokalnych, które różniły się jedynie winietą na pierwszej stronie. Niestety, na razie nie udało się ustalić, w którym roku została nawiązana współpraca między żorskim wydawcą, a drukarnią w Stuttgarcie. Zachowane roczniki żorskiego „Illustrierte Sonntagsblatt” pochodzą z lat 1907 – 1920. Na razie nie udało się odnaleźć także egzemplarzy głównych wydań „Sohrauer Stadtblatt” z lat wcześniejszych, można zatem jedynie z dużym stopniem prawdopodobieństwa domniemywać, że niedzielny dodatek pojawiał się w Żorach już znacznie wcześniej. Tymczasem dodatki ilustrowane ze Stuttgartu zawierały, oprócz obowiązkowych wtedy powieści w odcinkach, informacji z wyższych sfer i artykułów o nowinkach technicznych, szereg publikacji dotyczących niemieckich posiadłości kolonialnych. W latach 1907 – 1920 ukazało się w nich łącznie 180 artykułów wraz z podobną ilością fotografii dotyczących spraw kolonialnych. W zdecydowanej większości były to informacje na temat Afryki, zarówno posiadłości niemieckich, jak i innych mocarstw, większość z nich ukazała się także, co nie powinno dziwić w latach 1907-1914.
Publikowane artykuły można podzielić na kilka grup: przyrodnicze, etnograficzne (pokazujące ciekawostki z życia „dzikich poddanych” Kajzera), gospodarczo - społeczne (omawiające korzyści płynące z kolonialnych plantacji oraz pokazujące rozwój cywilizacyjny tych terenów pod niemieckimi rządami) oraz polityczno – wojskowe (w tej grupie najwięcej jest informacji na temat niemieckich jednostek kolonialnych „Schutzttruppen”).
Wśród informacji przyrodniczych warto zatem przedstawić fotografię pokazującą łowy na dzikiego zwierza w Niemieckiej Afryce Wschodniej. Nie jest to jednak typowe zdjęcie myśliwego stojącego nad ubitą zwierzyną. W numerze 23 z 1910 roku zobaczyć można białego łowcę wraz z krajowcami, którzy transportują schwytanego żywcem lamparta, który trafić ma do ogrodu zoologicznego w Europie. Owo „nowoczesne i naukowe” podejście Niemców do spraw kolonii będzie widoczne także w innych publikacjach „Illustrierte Sonntagsblatt”.
Już w pierwszym wydaniu w roku 1908 pojawia się bardzo duży (praktycznie na całą kolumnę) ilustrowany aż czterema zdjęciami artykuł zatytułowany Die kultur der Baumwolle in dem deutsche Kolonien (Uprawa bawełny w niemieckich koloniach) Wyjątkowo też jest to artykuł podpisany. Z reguły notki prasowe w „Illustrierte Sonntagsblatt” były bezimienne. Tym razem jednak nie był to tekst informacyjny czy publicystyczny, ale wręcz fachowa rozprawa na temat sposobów uprawy bawełny w poszczególnych niemieckich koloniach, wagi tego produktu w niemieckim handlu zagranicznym, a także mniej lub bardziej zaawansowanych sposób produkcji bawełny na każdym etapie przetwarzania jej z „puchu” bawełnianego w bele materiału i sposobów ich transportu. Pod tym fachowym, pisanym z dużym zaangażowaniem tekstem podpisał się F. D. Koch-Krusemark. Pojawiały się także ogólne informacje o potencjale gospodarczym poszczególnych kolonii niemieckich. Na przykład w numerze 17 z 1918 roku ukazała się informacja zatytułowana Die deutsche Kolonie Togo (Niemiecka kolonia Togo). W tym wypadku był to swego rodzaju artykuł wspomnieniowy, gdyż ta kolonia wpadła w ręce Ententy już w 1914 roku. Można się zatem dowiedzieć, że w założonej w 1884 roku kolonii uprawia się daktyle, bawełnę i produkuje olej palmowy, ten ostatni przyniósł w 1912 roku Niemcom dokładnie 3379567 marek dochodu. Togo miało gęstsze zaludnienie niż pozostałe niemieckie kolonie zaś „krajowcy uchodzą za najsprytniejszych spośród afrykańskich murzynów” („die Eingeborenen gehören zu den intelligentesten afrikanischen Negern”).
Jeżeli afrykańscy poddani Kajzera uważani są za najsprytniejszych spośród afrykańskich ludów, to warto ich przyuczyć do pracy przy nowoczesnych maszynach. W 16 numerze z 1910 roku pojawiło się bardzo duże zdjęcie podpisane Eine Afrikanische Nähschule“ (Afrykańska szkoła szycia). Na fotografii widać kilkadziesiąt afrykańskich dziewcząt siedzących w budynku katolickiej misji gdzieś w Afryce (niestety nie podano konkretnej miejscowości ani nawet kolonii), które uczą się obsługiwać maszyny do szycia. Z rozbudowanego podpisu dowiedzieć się też można, że siostry zakonne prowadzące tę misję, starają się, by „młode czarne damy nadążały za modą“. Oczywiście zarówno uczennice, jak i uczniowie są wdzięczni swym białym „opiekunom“ za naukę. Możemy się o tym przekonać czytając informację (z numeru 14 z 1912 roku) o ustawionym na cmentarzu w kameruńskiej Duali pomniku pierwszego niemieckiego nauczyciela w tej kolonii. Theodor Christaller przybył tam w 1887 roku i prowadził tam szkołę, aż do swej śmierci w roku 1897.
Można odnieść wrażenie, że „postępom cywilizacji” zachodzącym pod niemieckim panowaniem przeciwstawione są informacje o „dzikości” innych części kontynentu. W tym samym numerze znaleźć bowiem można zdjęcie przedstawiające „drewniane bożki tubylców z belgijskiego Konga“ (Hölzerne Götzen der Eingeborenen der belgischen Kongostaates) z informacją, że właśnie na tych terenach w dalszym ciągu utrzymują się tradycyjne „dzikie” religie..
Redaktorzy „Illustrierte Sonntagsblatt” z powagą podchodzili do spraw militarnych związanych z niemieckimi posiadłościami kolonialnymi w Afryce. Zarówno w sferze symbolicznej, jak i praktycznej. W numerze 19 z 1909 roku przedstawili fotografię postawionego w tym czasie pomnika w Svakopmund w Niemieckiej Afryce Południowo – Zachodniej, poświeconego poległym kilka lat wcześniej w walkach z Herero żołnierzom piechoty morskiej. Problemy związane z przemieszczaniem się sił wojskowych zarówno w czasie walk z Herero, gdy w wyniku chorób tropikalnych zmarła większość zwierząt przywiezionych tam z Europy, skłoniła armię niemiecką do eksperymentów związanych z wykorzystaniem miejscowych środków transportu. Nie chodzi tu bynajmniej o wielbłądy, także wykorzystywane przez Schutztruppen w Niemieckiej Afryce Południowo – Zachodniej, ale o… zebry, które próbowano przystosować do służby wojskowej zarówno w tej kolonii, jak i w Niemieckiej Afryce Wschodniej. Z kolei w Togo i Kamerunie próbowano wcielić do służby wojskowe miejscowe wierzchowce wykorzystywane przez ludy Hausa i Fulbejów.
Współpraca między żorskim wydawcą Paulem Hunoldem, a wydawnictwem Greiner und Pfeifer po roku 1920 nie była już kontynuowana. Miasto wkrótce zmieniło przynależność państwową i nazwę, zaś mieszkańcy o sprawach afrykańskich kolonii dowiadywać się mogli z polskiej prasy i odczytów organizowanych przez Ligę Morską i Kolonialną.
Pełna wersja artykułu ukazała się w publikacji „Jedność z różnorodności. Zbiór studiów nad różnymi aspektami dziejów Afryki” Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, pod redakcją Michała Leśniewskiego i Macieja Ząbka, będącej pokłosiem konferencji VI Kongresie Afrykanistów