Radni przyznali podwyżkę burmistrzowi bez jego zgody. Przez siedem miesięcy nie wziął ani grosza [HISTORIA]
„Burmistrz nie chciał dodatku, ale i tak dostał” - tak pewnie dziś brzmiałby nagłówek w gazecie, ale skoro sytuacja ta miała miejsce w 1937 roku, autor skupił się na skrócie całego posiedzenia rady miejskiej. Dzięki temu wiemy, nad czym radzili miejscy radni w Żorach 24 sierpnia 1937 roku.
Radni przyznali podwyżkę burmistrzowi bez jego zgody. Przez siedem miesięcy nie wziął ani grosza [HISTORIA]
Choć kwestia przyznania burmistrzowi Florianowi Leśnikowi dodatku w gazecie z 1937 roku stała się tylko niewielką wzmianką, warto sięgnąć do tego źródła, aby sprawdzić, jak wówczas wyglądały stosunki radnych z włodarzem miasta. „Podczas obrad nad punktem uchwalenia poborów p. burmistrzowi Leśnikowi obserwować było można niezwykłe zjawisko. Mianowicie większość radnych, a zwłaszcza z frakcji niemieckiej, po oświadczeniu p. burmistrza, iż rezygnuje z uchwalonego mu przez Magistrat dodatku reprezentacyjnego, okazała się niezwykłą gotowością uchwalenia, wbrew woli p. burmistrza tego dodatku, czego w końcu też dokonano” - czytamy w „Sztandarze Polskim – Gazecie Rybnickiej” z 1937 roku. Wspomniana sesja radnych odnotowana została jako wyjątkowo głośna. „Powstał groteskowy wprost harmider, wysuwano różne propozycje. Między innymi proponował p. radny Hunold, wydawca „Sohrauer Stadtblatt” uchwalić p. burmistrzowi VII grupę.” - pisze autor artykułu, który bacznie przyglądał się wydarzeniom z sali obrad.
Dostał dodatek, ale nie wziął grosza
Burmistrz, jak się okazało, postawił się radnym. Ostatecznie oświadczył, że przed 1 kwietnia 1938 roku nie przyjmie ani grosza z uchwalonego mu dodatku. W momencie, kiedy na świecie jeszcze mocno wybrzmiewały echa wielkiego kryzysu gospodarczego, przyjęcie podwyżki mogłoby być źle odebrane przez społeczeństwo. Florian Leśnik już na wstępie sesji wyartykułował to, na czym najbardziej mu zależało: podniesienie warunków sanitarnych oraz estetyczny wygląd miasta. Z tego też powodu radni pochylili się nad kosztami budowy kanalizacji, które wyniosły aż 750 tys. zł. Suma ta, jak spodziewał się burmistrz, miała wystarczyć również na pokrycie kosztów remontu ulic, niejako w konsekwencji budowy kanalizacji. Za sam plan budowy sieci kanalizacyjnej miasto zapłaciło 25 tys. zł.
Regulacja cen prądu
Oprócz podwyżki dla burmistrza, radni w sierpniu 1937 roku, dyskutowali także nad ceną prądu, co obecnie może nasuwać ciekawe skojarzenia. Dr Krygier zawnioskował o obniżenie ceny za prąd tak, aby obliczać energię do 400 kilowatów po cenie 60 groszy, zaś ponad 400 kilowatów po 30 groszy za kilowat w stosunku rocznym. Porównanie do obecnych regulacji cen energii na szczeblu rządowym nasuwa się samo, choć oczywiście zaproponowane stawki mają się nijak do dzisiejszej wartości pieniądza oraz obecnych, wciąż galopujących w górę kosztów.
S. Kamczyk, M. Wieczorek