Żory: Agnieszka Kraińska w finale konkursu Nauczyciel Roku
Dla nauczyciela już sama nominacja do konkursu Nauczyciel Roku jest dużym sukcesem, a Agnieszce Kraińskiej, która na co dzień uczy w I LO, udało się znaleźć wśród finalistów konkursu. Zgłosili ją tam jej uczniowie, dla których jest ona wzorem nauczyciela. Zapytaliśmy finalistkę konkursu Nauczyciel Roku 2022 o jej podejście do uczniów.
Żory: Agnieszka Kraińska w finale konkursu Nauczyciel Roku
Szymon Kamczyk. Co jest dla Pani najważniejsze w pracy z uczniem?
Agnieszka Kraińska. Budowanie relacji. Relacja daje podstawy do zaufania, uczeń powinien rozumieć dlaczego coś robi, jaki jest cel uczenia się danego przedmiotu, wtedy jest mu łatwiej odpowiedzieć na pytanie „po co to robię?”. Wtedy pojawia się motywacja, którą trzeba podtrzymywać nie poprzez nieustanne ocenianie, ale docenianie. Ta relacja daje poczucie działania wspólnego, daje poczucie satysfakcji dla obu stron: dla nauczyciela - bo wzbudził w uczniu ciekawość poznawania świata; dla ucznia - poznanie nowych możliwości i otwartości na innych i na poznanie samego siebie.
Jakie są 3 główne trudności czy ograniczenia, z jakimi się obecnie borykają nauczyciele?
Wymienię je, ale dodam, że nie chcę się wypowiadać za wszystkich nauczycieli, każdy z nich ma pewnie swoje spostrzeżenia, a dziś zależą one od nauczanego przedmiotu. Od kilku lat, coraz trudniej jest uczyć wiedzy o społeczeństwie, a gdy zastępuje się go historią i teraźniejszością – tym więcej utrudnień i ograniczeń. Jestem z wykształcenia politolożką i widzę to bardzo wyraźnie. Wolność wypowiedzi, czy nawet odwoływanie się do Konstytucji bywa trudne, bo prawo RP, na którym obudowana jest wiedza o społeczeństwie traktowane jest instrumentalnie - raz jest otaczane szacunkiem, raz kwestionowane. Konfrontacja ze światem polityki bywa trudna. Problemem jest też biurokracja w szkole. Dokumentowanie niemal wszystkiego, powoduje wzrastające poczucie braku zaufania do tego, co robią nauczyciele, nakładanie kolejnych obowiązków i zadań, straszenie kontrolami, rozliczeniami powoduje paraliż procesu edukacji. I chyba najważniejsza sprawa, uczę w szkole ponadpodstawowej i od lat borykam się z dualizmem nauczania. Uczenie w oparciu o podstawę programową i przygotowanie do matury, wymagają wypracowania innych umiejętności u uczniów, dodatkowo zasady egzaminu maturalnego są nieustannie zmieniane, co powoduje chaos informacyjny. Ograniczeń i trudności jest wiele, ale dla mnie te trzy są najważniejsze – gdybym mogła, to czwartym z nich byłoby ocenianie, od którego należałoby odchodzić.
Jak rodzice mogą dziecku pomóc w jego rozwoju szkolnym?
To ważne pytanie. Rozmawiając z uczniami, często słyszę, że dla ich rodziców najważniejsze jest to aby mieli dobre oceny, bo dobre oceny to duma i spokój. Jednak aby mieć dobre oceny, to nie lada wyzwanie, często okupione wieloma wyrzeczeniami, brakiem snu, złą kondycją organizmu, aż po zagubienie. Młodzież, nie potrafi odpuścić, bo rodzice też nie odpuszczają. A system jest taki, że nikt nie zwraca uwagi na świadectwo ukończenia szkoły średniej z kilkunastoma przedmiotami na liście. Natomiast najważniejszy jest wynik matury, który zdaje się raptem z kilku przedmiotów, ten wynik decyduje o przyjęciu na wymarzone studia. Rodzic wspierający to taki, który stara się rozmawiać o szkole ze swoim dzieckiem, pozwalać mu odpuszczać, pozwalać na zasadę – mogę lub chcę coś robić, a nie muszę. To pozwala nabrać zdrowego podejścia do procesu edukacji. Pozwala wbrew pozorom na docenienie siebie i uświadomienie sobie, że wiedza jest najcenniejszą wartością. Ten sposób wymaga zmiany mentalności, z tej „za moich czasów to….” na tę „ gdzie widzisz się w przyszłości i gdzie będzie twoje szczęście?”. W końcu szczęściem dla rodzica powinno być szczęście jego dziecka. Tak to widzę.