Świąteczne życzenia - przyjemność, czy przykry obowiązek?
Święta Bożego Narodzenia. Jednym z obowiązkowych punktów każdego roku są świąteczne życzenia. Czy lubimy je składać? Czy lubimy je dostawać? Czy są przyjemnością czy raczej... przykrym obowiązkiem?
Ankieta
Gdzie te czasy...
Czasy, kiedy wysyłało się hurtem świąteczne kartki powoli odchodzą w zapomnienie. Nieliczni poświęcają jeszcze swój czas na to, by kupić, wypisać i przygotować kartkę świąteczną oraz by pójść na pocztę, by owe kartki wysłać. Wysyłanie kartek (w zależności do ilu osób je wysyłamy) może być bardziej kosztowne, niż wysłanie SMSa z życzeniami czy zadzwonienie do bliskich i porozmawianie z nimi. Nie wspominając już o świątecznych łańcuszkach wysyłanych masowo przez komunikatory typu Whatsapp czy Messenger, które nie kosztują nas w zasadzie nic, a oszczędność czasu jest przy tym nieporównywalnie większa niż w przypadku wysyłania świątecznych kartek.
Kartki zaczęły wypierać rozmowy telefoniczne i SMSy, ale prawdą jest, że teraz nawet dzwonić nam się już za bardzo nie chce, więc wysyłamy bliskim pierwszy lepszy wierszyk znaleziony w Internecie lub - o zgrozo - kopiujemy ten sam wierszyk, który dostaliśmy już od kogoś. Jedni wyślą go SMSem, inni skorzystają z komunikatora Internetowego, a na sam koniec wezmą głęboki oddech i pomyślą "odfajkowane".
Gdy jednak przyjdzie ci się spotkać z rodziną...
Podczas Świąt wielu z was odwiedzi rodzinę i wtedy już życzenia trzeba sobie będzie złożyć twarzą w twarz. Jeśli rodzina doskonale nas zna, wówczas może się zdarzyć, że życzenia będą idealnie pod nas wpasowane i będą przyjemne. A co jeśli okaże się, że rodzina nas tak naprawdę nie zna? Nie wie, czym się zajmujemy, o czym marzymy, do czego dążymy, albo nie wie, że jesteśmy osobami homoseksualnymi, nie szukamy partnera, ślub nam się nie marzy, a o dzieciach nie myślimy? Albo mamy problemy zdrowotne lub finansowe? Wówczas życzenia mogą być prawdziwą udręką i czymś bardzo nieprzyjemnym.
Coraz więcej osób na samą myśl o składaniu sobie życzeń opracowuje "plan B" - co by zrobić, żeby nie musieć przez to przechodzić. Bo często życzenia choć podszyte są życzliwością, tak naprawdę są litanią rzeczy, które ktoś chce, abyśmy spełnili. Litanią oczekiwań względem nas. Listą rzeczy, których nie jesteśmy w stanie spełnić. I to boli, bo odbieramy to jako: brak akceptacji, zrozumienia i co najważniejsze - że najbliżsi nas tak naprawdę nie znają.
Skąd to się bierze?
Nie potrafimy rozmawiać. Społeczeństwo wpatrzone w ekrany telefonów, tabletów i komputerów, coraz częściej by jakkolwiek porozmawiać, nie otwiera do tego celu ust tylko pisze. A nawet jeśli pisze - nie mówi wszystkiego. Efekt jest taki, że rodzice nie wiedzą tak naprawdę nic o swoich dzieciach, a dzieci nie mówią nic swoim rodzicom, bo ci bagatelizują każdy ich problem. A jeśli jeszcze do tego kotła wrzucimy ciotki i wujków, którzy przyjeżdżają do nas tylko raz w roku na Święta, a jak rok długi nie utrzymujecie kontaktów, to katastrofa murowana.
Młodzi coraz częściej kwestię świątecznych życzeń po prostu olewają. Nie wysyłają już nawet świątecznych łańcuszków, bo uważają, że to głupie i bez sensu. Po co się denerwować? Po co wysyłać życzenia, które i tak nie będą nic znaczyć? Po co tracić na to czas? Czy dożyjemy czasów, kiedy dziadkowie nie otrzymają od swoich wnuków ani słowa na Święta? Niewykluczone.
Młodsze pokolenie uważniej wsłuchuje się w to, co słyszy i czego ktoś im życzy. Nie widzi w tym tylko listy życzliwości, a często uszczypliwości. I nie chcąc po raz kolejny się denerwować, nie chcąc sprawiać sobie świadomie przykrości - rezygnują z życzeń, albo idą o krok dalej - rezygnują z rodzinnych spotkań i albo spedzają ten czas w spokoju tak jak chcą albo wyjeżdżają.
A czym dla was są świąteczne życzenia? Piszcie w komentarzach
Dla mnie grudzień to czas zakłamania. Ludzie, którzy się nieraz nienawidzą, nie odzywają się do siebie cały rok. Teraz ludzie skupieni są na pieniążkach i mają w dupie drugiego człowieka...