Desperat chciał wysadzić blok w powietrze
Najpierw sterroryzował najbliższych nożem, a potem zagroził jego użyciem mundurowym. Zabarykadował się w mieszkaniu i zapowiadał, że wysadzi je w powietrze. Uległ po rozmowach z katowickimi negocjatorami, którzy przybyli do Żor na prośbę miejscowych policjantów.
13 maja przed 21.00 oficer dyżurny żorskiej komendy otrzymał zgłoszenie od dyspozytora Wojewódzkiego Centrum Powiadomiania Ratunkowego w Katowicach o tym, że na osiedlu Sikorskiego mężczyzna zamknął się z bliskimi w mieszkaniu i grozi im nożem.
Oficer dyżurny błyskawicznie na miejsce skierował patrol. Policjantom drzwi otworzył mężczyzna, który wymachując ostrym narzędziem zaczął kierować pod ich adresem groźby. Gdy udało się im uniknąć ciosów agresor trzasnął drzwiami i zamknął je na klucz. Wówczas dyżurny wysłał dodatkowe patrole, gdyż interweniujący policjanci w międzyczasie usłyszeli, że 34-latek zamierza "wysadzić w powietrze mieszkanie".
Pod blokiem wraz z kolejnymi patrolami pojawiło się pięć zastępów straży pożarnej, pogotowie gazowe i karetka pogotowia. Z budynku ewakuowano ponad 20 mieszkańców klatki schodowej, w tym braci i ojca 34-latka. Ci ostatni, po tym jak ukryli się w pokoju, opuścili domostwo przez okno położonego na parterze mieszkania.
Po ewakuacji mieszkańców, którym zaproponowano schronienie w Centrum Organizacji Pozarządowych w Żorach, i odcięciu dopływu gazu do mieszkań do akcji przyłączyli się policyjni negocjatorzy z Katowic. To dzięki rozmowie z nimi 34-latek przed godziną 2.00 zdecydował się na dobrowolne opuszczenie mieszkania, po czym trafił pod opiekę medyczną. Po zbadaniu mężczyzny przez specjalistów został zatrzymany przez żorskich stróżów prawa.
Mundurowi przeszukali mieszkanie, jednak nie znaleźli w nim żadnych niebezpiecznych przedmiotów, czy materiałów, których użyciem groził 34-latek. Wkrótce śledczy w porozumieniu z prokuratorem ustalą jakie mężczyna usłyszy zarzuty.