Chciałem ją tylko oszpecić
Krzysztof W. przez lata nadużywał dopalaczy. Wylądował przez to w szpitalu psychiatrycznym, kilka razy próbował się zabić.
– Ona traktowała mnie jak zepsute powietrze. Postanowiłem ją uszkodzić. Potem miałem się zabić, ale policjanci wywlekli mnie z autobusu – mówi młody piekarz, który odpowiada za usiłowanie zabójstwa mieszkanki Żor. 22 października w Rybniku ruszył proces w tej sprawie.
Sierpniowego ranka Krzysztof W. nastawił budzik na godzinę 5.00. Miał już takie przyzwyczajenie i zawsze wstawał o tej porze. Po przebudzeniu poszedł do kuchni. Jak zwykle w ciszy wypił kawę. Wymknął się z mieszkania jeszcze przed ojcem, który również wstawał o tej porze do pracy. Z kuchni zdążył zabrać trzydziestocentymetrowy nóż. Wsunął go za pasek krótkich spodenek i poszedł na przystanek. Tego dnia autobus z Jastrzębia do Żor dojechał wyjątkowo szybko. Żaden z pasażerów nie zauważył ostrza ukrytego w nogawce. – Na przystanku w Żorach wysiadłem około godziny 5.30. Pomyślałem, że jestem za szybko. Spacerowałem więc spokojnie, aż znalazłem krzaki, w których się ukryłem. Wkrótce usłyszałem kroki. Szła jakaś dziewczyna. Upewniłem się jeszcze, że to na pewno Sylwia. No a potem to zrobiłem – zeznawał w środę przed sądem Krzysztof W.
ten artykuł będziemy oglądać jeszcze ze dwa lata i inne też
ten artykuł będziemy oglądać jeszcze ze dwa lata i inne też