COVID-19 przykuł go do wózka. Dziś gra w rugby i walczy o powrót do zdrowia
Pandemia COVID-19 wywróciła życie Kamila Kuczawskiego z Żor do góry nogami. Był bliski śmierci, lekarze okazali się bezradni. Przeżył, jednak od tego czasu jest przykuty do wózka, a jego walka o zdrowie i sprawność toczy się dosłownie każdego dnia.

COVID-19
Pan Kamil w tym roku skończy 44 lata. Jego dramatyczna walka o zdrowie zaczęła się ponad 4 lata temu.
W listopadzie 2020 r. zaraziłem się COVID-em. Trafiłem nieprzytomny do rybnickiego szpitala, następnie na oddział covidowy. Tam zarazili mnie tyloma bakteriami i testowali na mnie wszystko, co jest tylko możliwe, bez żadnej kontroli. Efekt był taki, że dostałem porażenia centralnego układu nerwowego. Czterokończynowe porażenie. Przestałem się ruszać, przestałem się załatwiać, kilkakrotnie byłem reanimowany. Miałem sepsę, gronkowca w rdzeniu, paciorkowca, dostałem 3 razy clostridium - wszystko to są bakterie szpitalne. W spadku dostałem cukrzycę polekową. Później przekazali mnie do Rept Śląskich na oddział rehabilitacji poudarowej, podczas rehabilitacji połamali mi nogę w prawym stawie skokowym oraz zerwane zostały ścięgna Achillesa. Spędziłem ponad 10 miesięcy w kilku szpitalach, nigdzie nie byli mi w stanie pomóc. Wróciłem do domu, żona mnie zostawiła, a w zasadzie porzuciła. Niewiele byłem w stanie wtedy zrobić wokół siebie. Potrzebowałem pomocy ludzi z zewnątrz przy prostych czynnościach - wyjaśnia Kamil Kuczawski.
Dziś pan Kamil jest w zupełnie innym miejscu. Po wyjściu ze szpitala poddawany był intensywnej rehabilitacji, dzięki czemu udało mu się odzyskać władzę w górnej połowie ciała. Dzięki sprawnym rękom jest w stanie poruszać się na wózku inwalidzkim, wykonywać codzienne obowiązki i dbać o siebie.
Codzienność
Znalazłem to mieszkanie, choć nie było łatwo. Znalezienie mieszkania przystosowanego dla osoby na wózku nie jest wcale takie proste. Jeśli już budynek posiada odpowiedni podjazd i windę, to w mieszkaniach często są tak małe łazienki, że osoba na wózku się tam po prostu nie mieści. Tutaj radze sobie ze wszystkim, ale miesięczne opłaty to niemal cała moja wypłata - dodaje pan Kamil.

Pracę ma. Jest pracownikiem infolinii, dziennie wykonuje ponad 300 połączeń. Zarabia najniższą krajową za pracę z domu, do tego dostaje 1600 zł renty miesięcznie. Wcześniej pracował w branży rozrywkowej - był odpowiedzialny m.in. za obsługę techniczną największych w kraju koncertów, wydarzeń sportowych i imprez plenerowych. Zarabiał kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, wybudował dom, miał rodzinę - wszystko to stracił w wyniku pocovidowych i poszpitalnych komplikacji.
Pisałem do dwóch premierów, pisałem do Ministerstwa Zdrowia, do Rzecznika Praw Pacjenta - zero odzewu. Walczę w sądzie o odszkodowanie, ale to trwa - mówi pan Kamil.
Niepełnosprawność
Przez ten czas pan Kamil musiał nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości. Jak mówi, wtedy zauważył, ile utrudnień czeka na osoby poruszające się na wózkach w przestrzeni publicznej.
Mieszkania to jedna sprawa, ale ja nie mogę wjechać do 90% sklepów czy punktów usługowych, nawet do piekarni - pozostają mi zakupy w dużych marketach, ale tam normą są pozajmowane miejsca parkingowe dla niepełnosprawnych. Wielokrotnie zgłaszałem też do Urzędu Miasta ubytki w chodnikach w naszym mieście, kilka tych interwencji poskutkowało. Tam, gdzie wcześniej mieszkałem, zepsuła się kiedyś widna - utknąłem na dwa tygodnie w mieszkaniu. To są problemy, które dla osób pełnosprawnych nie istnieją - wylicza.
Jego dzień rozpoczyna się wczesnym porankiem. O 8:00 zaczyna pracę, kończy o 15:00. Po pracy rusza na siłownię, albo spotyka się z synem, albo jedzie na rehabilitację. Dwa razy w tygodniu wyrusza do Gliwic, by oddawać się bez reszty swojej pasji - grze w rugby na wózkach.
Rugby
Rehabilitanci powiedzieli mi: "Znajdź sobie jakieś zajęcie, musisz czymś zająć głowę". Poznałem dziewczynę, która uprawiała ten sport, pojechałem na pierwsze zajęcia, i zostałem. Udało nam się już wywalczyć kilka tytułów Mistrza Polski, a nasz trener i dwóch zawodników są w kadrze narodowej - nie kryje dumy pan Kamil.
Treningi, oprócz kondycji fizycznej, wzmacniają również jego psychikę. I nie chodzi jedynie o rywalizację czy pokonywanie własnych ograniczeń.
Poznałem zarówno osoby, które urodziły się niepełnosprawne, jak i takie, które z różnych powodów trafiły na wózki w późniejszym wieku. Każdy ma swoją historię do opowiedzenia, każdy dzieli się swoimi doświadczeniami, w drużynie jesteśmy silniejsi - zaznacza.

Wsparcie
Nie zawsze jednak mógł liczyć na takie wsparcie. Jak przyznaje, wielokrotnie zawiódł się na osobach, które uważał za najbliższe.
Miałem mnóstwo znajomych. W momencie, gdy zachorowałem, odsunęli się ode mnie, żona też mnie zostawiła. Ci, którzy mnie dzisiaj wspierają, to są obcy ludzie. Ja musiałem schować dumę do kieszeni. Moje proszenie o wsparcie nazywam żebraniem. Ale co mam zrobić? - pyta pan Kamil.
Pan Kamil prosi o jakiekolwiek wsparcie. Potrzebuje przede wszystkim pieniędzy na rehabilitację, dzięki której miałby szansę znowu chodzić. Zrzutkę na ten cel można znaleźć na portalu siepomaga.pl ( http://www.siepomaga.pl/kamil-kuczawski ), można na ten cel przekazać również 1,5% podatku.