Testy z kultury osobistej, etyki i znajomości języka polskiego dla przyszłych wójtów, posłów i radnych? Jest petycja w Senacie.
Do Senatu wpłynęła petycja przekazana przez Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Autor wnosi o wprowadzenie obowiązkowych testów zawodowych dla kandydatów do partii politycznych, sporządzonych przez prawników i psychologów. Zdaniem petytora, testami objąć należy wójtów, prezydentów miast, burmistrzów, sołtysów i radnych. Poprosiliśmy o komentarz samorządowców.
To najprawdopodobniej pierwszy tego typu pomysł po upadku komunizmu. Zmiany miałyby dotyczyć ustawy z dnia 27 czerwca 1997 r. o partiach politycznych (Dz. U. z 2023 r. poz. 1215), ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. Kodeks wyborczy (Dz. U. z 2023 r. poz. 2408 ze zm.) oraz ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym (Dz. U. z 2024 r. poz. 1465).
- Zdaniem petytora, testy te powinny być proste i uwzględniać różne cechy kandydatów, takie jak kultura osobista, etyka, znajomość języka polskiego, elastyczność. Kandydaci, którzy nie spełnialiby określonej punktacji, nie mogliby być przyjmowani do partii. Dodatkowo, testy te powinny obowiązywać również kandydatów na prezydenta, z uwzględnieniem znajomości języka angielskiego. Ponadto, zdaniem petytora, testami objąć należy wójtów, prezydentów miast, burmistrzów, sołtysów i radnych - czytamy na stronie Senatu.
Cała petycja dostępna jest TUTAJ
Wicestarosta Barbara Chrobok: Czasem żałuję, że nie można wprowadzić czegoś w rodzaju "obietnicometru."
- Doceniam intencję tej interpelacji – przecież wszyscy chcemy odpowiedzialnych i kompetentnych polityków. Pomysł wprowadzenia testów dla kandydatów na członków partii politycznych brzmi intrygująco; jestem pewna, że niektórzy z nas chętnie zobaczyliby, jak przyszli liderzy mierzą się z takimi sprawdzianami kompetencji. W końcu wiemy, że jakość liderów bezpośrednio wpływa na jakość zarządzania, przyszłość naszych społeczności. Jednak, zanim zaczniemy wprowadzać obowiązkowe testy, warto zadać sobie kilka pytań: jak zapewnić, że takie testy będą naprawdę obiektywne? Czy da się stworzyć test, który służy dobru publicznemu, a nie staje się kolejnym narzędziem politycznych przepychanek? Uważam, że dobrego polityka nie da się zamknąć w rubrykach egzaminacyjnych. Nie ukrywam, że zamiast testu kompetencyjnego czasem żałuję, że nie można wprowadzić czegoś w rodzaju "obietnicometru." Z każdym kolejnym wyborczym cyklem jestem przerażona, zawstydzona, a czasem wręcz zbulwersowana ilością składanych obietnic, które nijak się mają do faktycznych obowiązków i uprawnień, jakie będzie miał kandydat po objęciu urzędu. Niestety, większość wyborców nie ma tej świadomości. I tak właśnie „kupowane” są głosy, a rzeczywistość szybko weryfikuje obietnice tego nowo wybranego "lidera". Taki "obietnicometr" mógłby oceniać, na ile deklaracje są możliwe do zrealizowania i czy rzeczywiście leżą w zakresie kompetencji polityka - przekazuje Nowinom Barbara Chrobok.
Według wicestarosty polityka to coś więcej niż suche wyniki egzaminacyjne, w polityce ważne jest również między innymi komunikacja i empatia.
- Nie zapominajmy, że w polityce liczy się nie tylko wiedza i znajomość ustaw, ale także charyzma, umiejętność komunikacji, intuicja oraz, co równie ważne, empatia. To nieocenione cechy, których żaden test nie zmierzy, a bez których trudno zdobyć zaufanie wyborców. W końcu to właśnie codzienna praca, prawdziwe zaangażowanie i konsekwencja w działaniu pokazują, kto naprawdę nadaje się na lidera. Praca polityka to coś więcej niż suche wyniki egzaminacyjne; to zdolność rozumienia potrzeb ludzi, wsparcia ich w trudnych chwilach i podejmowania decyzji raz z sercem, a innym razem na chłodno, bez emocji - w zgodzie z ekonomią. Może więc zamiast egzaminować potencjalnych kandydatów, warto zastanowić się nad tym, jak przyciągać do polityki ludzi z pasją i prawdziwą chęcią działania na rzecz dobra wspólnego. W końcu to od liderów zależy, czy polityka jest miejscem dialogu i współpracy, czy tylko areną do bezowocnych sporów. Może to również dobry moment, aby zachęcić osoby, które krytykują obecną sytuację, by same spróbowały wziąć sprawy w swoje ręce. Czasem zamiast narzekać, warto pokazać własnym przykładem, jak powinno się pracować i działać na rzecz lepszego jutra - dodaje wicestarosta powiatu wodzisławskiego.
Burmistrz Marcin Połomski: Przede wszystkim należy zastanowić się, czy takie testy nie ograniczyłyby demokracji i wolności wyboru.
- Z zainteresowaniem zapoznałem się z treścią petycji, proponującej obowiązkowe testy zawodowe dla kandydatów do partii politycznych oraz na stanowiska publiczne, obejmujące m.in. ocenę kultury osobistej, etyki czy znajomości języka polskiego i angielskiego. Choć na pierwszy rzut oka pomysł ten może wydawać się sposobem na podniesienie standardów, nasuwa się wiele pytań co do jego zasadności i skuteczności. Przede wszystkim należy zastanowić się, czy takie testy nie ograniczyłyby demokracji i wolności wyboru. Nasz system opiera się na tym, że to wyborcy oceniają kandydatów i decydują, komu powierzyć swoje zaufanie. Wprowadzenie obowiązkowych testów jako warunku wstępu do polityki mogłoby wykluczyć kandydatów, którzy – mimo niedoskonałości w testach – posiadają inne ważne cechy, takie jak doświadczenie życiowe, determinacja czy głęboka znajomość lokalnych problemów - zaznacza Marcin Połomski, burmistrz miasta Rydułtowy, zwracając uwagę, że takie zmiany już na wstępie rodzą wiele pytań.
- Ponadto, idea ta rodzi pytania natury praktycznej. Kto miałby opracować te testy i według jakich kryteriów? Jak zapewnić ich neutralność polityczną i obiektywność? Istnieje ryzyko, że testy mogłyby stać się narzędziem selekcji według subiektywnych kryteriów, a nie rzeczywistych kwalifikacji. Na koniec, warto zauważyć, że dojrzałość polityczna i moralna to kwestie, które najlepiej oceniają sami wyborcy, którzy mogą obserwować kandydatów w działaniu. Tworzenie kolejnych wymogów formalnych, zwłaszcza takich, które mogłyby wykluczać potencjalnych liderów, wydaje się rozwiązaniem, które może być bardziej szkodliwe niż pomocne - dodaje burmistrz Rydułtów.
Radna Joanna Rduch-Kaszuba: Jedynym testem, jaki osoby publiczne i partie muszą zdać zgodnie z obowiązującym prawem, są demokratyczne wybory
- Wprowadzenie obowiązkowych testów zawodowych dla kandydatów na członków partii politycznych oraz kandydatów na urzędy publiczne to pomysł, który, choć wydaje się atrakcyjny z perspektywy zapewnienia wysokich standardów etycznych i kompetencyjnych, budzi wątpliwości prawne. Z jednej strony, wyobrażenie polityków przechodzących rzetelną ocenę swoich kwalifikacji oraz postawy etycznej jest bardzo oczekiwane ze strony opinii publicznej, zmęczonej przypadkami niekompetencji, braku odpowiedzialności czy też skandali z udziałem niektórych osób życia publicznego. Dodatkowe testy, stworzone przez zespół psychologów i prawników, mogłyby dawać szansę na wyselekcjonowanie osób o odpowiednich kompetencjach, znajomości języka, kulturze osobistej i silnych podstawach etycznych. Przeciwdziałanie przypadkom braku kompetencji, nieznajomości prawa – szczególnie w zakresie działań danej osoby publicznej – czy też podstawowych zasad współżycia społecznego mogłoby pomóc w odbudowie zaufania obywateli do osób sprawujących funkcje publiczne. Testy mogłyby być szczególnie istotne przy stanowiskach wymagających umiejętności interpersonalnych i wystąpień publicznych, gdzie ważny jest posiadany intelekt oraz reprezentowanie wysokiego poziomu kultury osobistej. Jednak musimy zauważyć, że Konstytucja gwarantuje obywatelom swobodę zrzeszania się i równe prawo do kandydowania na stanowiska publiczne. Dodatkowe testy mogłyby prowadzić do ograniczeń, które naruszałyby te fundamentalne prawa i mogłyby być uznane za dyskryminujące. Co więcej, ocena takich cech jak etyka, kultura osobista czy elastyczność jest subiektywna i może otworzyć drogę do nadużyć, w zależności od tego, kto i na jakich zasadach tworzyłby takie testy. To obywatele powinni decydować, kto będzie ich reprezentował, a każde ingerowanie w ten proces rodzi ryzyko stronniczych decyzji. W demokratycznym państwie prawa ważna jest równość dostępu do życia publicznego. Jeżeli chodzi o przyjmowanie kandydatów do partii warto podkreślić, że każda partia polityczna jako niezależna organizacja ma prawo samodzielnie decydować o tym, kogo przyjmują w swoje szeregi i kto reprezentuje ich wartości. Każda partia ustala swoje własne kryteria członkostwa, a także może odmówić przyjęcia osoby, która ich nie spełnia. Takie działania są zgodne z Konstytucją, która gwarantuje swobodę zrzeszania się, a także zapewnia partiom politycznym niezależność w podejmowaniu decyzji dotyczących członkostwa. W związku z tym każda ingerencja w wewnętrzne zasady partii, zwłaszcza na poziomie obowiązkowych testów, mogłaby być odebrana jako naruszenie tej niezależności i stanowić dodatkowe zagrożenie dla wolności zrzeszania się w Polsce - przekazuje nam radna Rduch-Kaszuba.
Radna wskazuje, że to obywatele dokonują testu, jakim są wybory.
- Jedynym testem, jaki osoby publiczne i partie muszą zdać zgodnie z obowiązującym prawem, są demokratyczne wybory państwa prawa, w których poddawani są ocenie suwerena, czyli obywateli. To właśnie obywatele, korzystając ze swojego prawa do głosowania, oceniają działania, kompetencje i wiarygodność kandydatów, decydując, kto zasiądzie w organach władzy publicznej. W demokratycznym systemie to właśnie wybory stanowią ostateczny sprawdzian, pozwalający społeczeństwu wyrazić swoją aprobatę lub sprzeciw wobec partii i osób ubiegających się o stanowisko publiczne - kończy radna.
Radny Łukasz Chrząszcz: Należałoby raczej przebadać głosujących - czy wiedzą za czym i na kogo głosują.
- Politycy są odzwierciedleniem swoich wyborców, więc należałoby raczej przebadać głosujących - czy wiedzą za czym i na kogo głosują? W polskim systemie partyjnym aby zostać posłem trzeba mieć "plecy" u prezesa. Przykład z naszego podwórka - Koalicja Obywatelska umieściła prezydenta Wodzisławia na "niebiorącym" miejscu na liście do Sejmu. Merytoryczni posłowie za chęć pracy ponad podziałami są skazywani przez swoich kolegów na banicję, jak posłanka Lewicy Paulina Matysiak. Z kolei polityczni kabociarze jak słynny Kałuża czy radni sejmiku PiS z Podlasia dostają intratne stanowiska za zdradę swoich wyborców. Tego nie zmienią żadne testy, tylko całkowita zmiana ordynacji wyborczej - przekazuje nam radny Chrząszcz.
jest taki film na YouTube
"Krótki film o największych dzbanach z PiS-u" tam kultury osobistej, etyki ze świeczką szukać
a fuck-a kto pokazał? Tusk czy Lichocka?
Mam wrażenie a raczej pewność że w KO jest dużo,dużo,dużo bardziej kulturalnych posłów niż tych w pis
Też tak macie???
Wszystkich obecnych ministrów ( ale to już musztarda po obiedzie)
Obecny rząd i większość posłów i poślic natychmiast do tego Testu !! ; DD NIKT Z TEJ KLIKI NIE ZDA .
Obecny rząd tego testu by nie zdał.
Dobry pomysł. Ciekawe jakby to wyglądało w praktyce. Przypuszczam że większość władzy nie zda testów
U nas połowa radnych straciłaby mandaty. Słoma z butów i kariera na naiwniakach ale to charyzma nieprawdaż..?