Ksiądz Paweł Kasprzak z Żor: Gdybym urodził się słyszący, byłbym innym człowiekiem [WYWIAD]
Z księdzem Pawłem Kasprzakiem posługującym w jednej z żorskich parafii, a który od urodzenia jest niesłyszący, rozmawiamy o trudnościach w drodze do kapłaństwa, wkluczeniach społecznych oraz życiu w zupełnej ciszy.
Księdza hasło prymicyjne to: „Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał”. Patrząc na księdza historię, można odnieść wrażenie, że to nie hasło a wręcz życiowa dewiza. Mam rację?
- Dokładnie tak. Może bym ujął to inaczej. Od urodzenia zostałem zawierzony Niepokalanemu Sercu Maryi, która wypraszała potrzebne łaski dla mnie i dla całej rodziny. Nie miałem prawa urodzić się, a jednak żyję. Wychowałem się w rodzinie, w której Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, potem rodzina i inne wartości, które są bardzo ważne w naszym życiu. Pomimo iż moja cała rodzina chodziła do kościoła, to wiele rzeczy nie rozumiałem z racji tego, że nie słyszę. Kiedy jako bardzo młody człowiek studiowałem ekonomię, przeżywałem kryzys młodości, ale również kryzys wiary. Przełomowym dniem był 21 listopada 2010 r. w Uroczystość Chrystusa Króla, kiedy wybrałem się do duszpasterstwa niesłyszących, aby na prośbę mojej mamy zamówić intencję mszalną za rodzinę. Tam spotkałem księdza, który zapytał mnie, czy jestem ministrantem. Nie potrafiłem zaprzeczyć, pomimo dłuższej przerwy w służbie liturgicznej, a ministrantem zostałem w drugiej klasie szkoły podstawowej. To był przełomowy moment, który w dość nieoczekiwany sposób zmienił bieg zdarzeń. Po 5 dniach pojechałem na Jasną Górę, gdzie przy cudownym obrazie Matki Bożej Częstochowskiej odnowiłem przyrzeczenia ministranckie. Od tamtej pory zacząłem inaczej postrzegać swoje życie i zacząłem pogłębiać relację z Panem Bogiem. Zacząłem częściej chodzić na Mszę Świętą, przyjmować sakramenty święte. Później zmagałem się z ciężką chorobą, kolejnego kryzysu wiary, cudownego uzdrowienia, usłyszenia wewnętrznego głosu, potem wstąpienie do seminarium duchownego i będąc na rekolekcjach w trakcie okresu propedeutycznego w Brennej, trafiłem na cytat z Pisma Świętego: „Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał” i do dziś on mi towarzyszy.
Przygotowując się do wywiadu, dowiedziałam się, że kiedy idzie ksiądz spać, zawsze zdejmuje aparaty słuchowe i żyje w totalnej ciszy. Czeka ksiądz na ten czas, czy wręcz przeciwnie, bardziej go odwleka?
- Tak, to prawda. Ta cisza jest dla mnie błogosławieństwem z jednej strony, gdyż mogę wyłączyć się i żyć w totalnej ciszy. Wyjść na pustynię. Czasem potrzebujemy swojej przestrzeni, aby wyciszyć się od głośnego świata zewnętrznego, który jest zapełniony bodźcami zewnętrznymi. Lepiej jest czasem nie słyszeć tego co się dzieje wokół nas, gdyż potem przychodzą nam różne myśli do głowy. A tak przynajmniej to, co mam dowiedzieć się, usłyszeć to jest mi przekazywane przez inne osoby. Chociaż nie ukrywam, że czasem jest mi ciężko zrozumieć, co ktoś do mnie mówi i wymaga z mojej strony ogromnego wysiłku, aby dobrze odebrać komunikaty, informacje. A kiedy jest się bardzo zmęczonym, na wskutek intensywnej pracy, to koncentracja odbioru i uwagi spada i dochodzi do nieporozumień. Niemniej jednak to, że nie słyszę nie odbieram jako cierpienie, ale krzyż, który będę niósł przez całe życie. A tak przy okazji wracając do chodzenia spać bez aparatów. Trzeba jakoś rano wstawać. Póki co będąc na parafii, nie zdarzyło mi się jeszcze zaspać. Mam na to dwa sposoby: pierwszy – modlę się do swojego Anioła Stróża, aby mnie pilnował, abym obudził się na czas, a drugi – nastawiam budzik z poduszką wibracyjną, którą wkładam pod poduszkę i przy pomocy wibracji budzę się.
Kiedy był ksiądz dzieckiem, nastolatkiem, dorosłym mężczyzną jako osoba niesłysząca czuł się ksiądz wykluczony społecznie zwłaszcza pośród osób pełnosprawnych?
- To jest dobre pytanie, a zarazem ważne. Osobiście nie doświadczałem wykluczenia społecznego, gdyż mało się mówiło o prawach osób z niepełnosprawnością, o dostępności o której dziś głośno mówi się: o tłumaczu Polskiego Języka Migowego, napisach, pętli indukcyjnej czy o audiodeskrypcji dla niewidomych. Edukacja w szkole podstawowej, gimnazjalnej czy licealnej dla wielu osób była ogromnym wyzwaniem, gdyż to były początki wprowadzania klas integracyjnych. Jeśli potrzebowałem jakiegoś konkretnego wsparcia od nauczycieli, rówieśników to takie wsparcie otrzymywałem. Dużą pracę w edukowaniu i uświadamianiu nauczycieli byli rodzice, w szczególności mama, gdyż jest z wykształcenia również nauczycielem. W okresie studiów spotkałem wiele fantastycznych ludzi do takiego stopnia, że zaczęliśmy wspólnymi siłami działać i organizować szkolenia, warsztaty czy konferencje dotyczące podnoszenia świadomości funkcjonowania osób z niepełnosprawnością słuchu.
A w Kościele. W tym z małej, ale i tej dużej litery?
- W Kościele nigdy nie doświadczyłem wykluczenia, gdyż Pan Bóg kocha każdego człowieka bez względu na to, jaki jest. Jestem przekonany, gdybym urodził się słyszący, byłbym innym człowiekiem. Natomiast jeżeli chodzi o wspólnotę w kościele, szczególnie księży, to doświadczyłem przykrych sytuacji ze strony duchownych, ale nie chciałbym otwarcie na ten temat mówić. Niemniej jednak chcę podkreślić, że do kościoła należy każdy, który wnosi coś od siebie. Każdy jest inny, niepowtarzalny. We wspólnocie kościoła doświadczyłem wiele dobra, ale też cierpienia nie koniecznie zamierzonego, ale po prostu być może zabrakło też zrozumienia, akceptacji i świadomości. My wszyscy jesteśmy ubodzy i potrzebujemy wzajemnego wsparcia, modlitwy. Nie należy zapominać o tym, że wszystko zależy od nas, jak do tego podejdziemy. Warto wspólnymi siłami rozwiązywać problemy, trudności, wychodzić na peryferia i otwierać się na każdego, kto potrzebuje zrozumienia i opieki duszpasterskiej. Warto podkreślić, że ksiądz Konrad Lubos, czyli pierwszy krajowy duszpasterz niesłyszących w Polsce, bardzo cenił prof. Marię Grzegorzewską twórczynię polskiej pedagogiki specjalnej, która kierowała się życiową dewizą „Nie ma kaleki – jest człowiek”. Tę dewizę rozszerzył o aspekt religijny i zastosował stwierdzenie: Nie ma kaleki – jest człowiek ochrzczony, odkupiony krwią Syna Bożego, przeznaczony do chwały wiekuistej, niezależnie od tego czy posiada wszystkie zmysły, czy też jest któregoś z nich pozbawiony.
Kiedyś usłyszałam, że nie mówi się "osoby głuchonieme" a "osoby niesłyszące".
- Określenie „osoby głuchonieme” jest przestarzałe i Głusi uważają je za obraźliwe. Z naukowego punktu widzenia możemy wywnioskować, że ta podwójna niepełnosprawność słuchu i mowy powoduje, że taka osoba uważana jest za człowieka bez języka, niesłysząca i niemówiąca. A przecież Głusi mają swój język, kulturę, tożsamość i historię. Posługują się Polskim Językiem Migowym. Warto podkreślić, iż język polski jest dla nich językiem obcym. Są też osoby niesłyszące, które mówią, czytają z ruchu warg i do takich osób się zaliczam. Możemy określić je mianem „surdus loquens”, a więc niesłyszący mówiący językiem fonicznym.
Czego więc osoby niesłyszące oczekują od Kościoła? Czego najbardziej im brakuje?
- W moim odczuciu najważniejsze jest dążenie do tego, aby nikt nie był wykluczony, pozbawiony sakramentów świętych. Otwierać się na potrzeby każdego człowieka, szukając rozwiązań i zaradzić problemowi, chociaż to wymaga ogromnej cierpliwości, zrozumienia. Warto mieć świadomość, iż w parafiach są osoby, które mają problemy ze słuchem i te zjawisko będzie się pogłębiać. Teraz coraz bardziej powszechnym problemem jest spowiadanie takich osób i w parafiach są instalowane konfesjonały dźwiękoszczelne, w osobnych pomieszczeniach, aby zadbać o lepszą komunikację w trakcie sakramentu pojednania i pokuty. Kolejnym udogodnieniem w zakresie dostępności jest instalacja ekranów z wyświetlaniem dużymi literami tekstów, aby można było lepiej włączyć się do wspólnego śpiewu i modlitwy. Dla osób, które noszą aparaty słuchowe, bądź implanty słuchowe warto pomyśleć o zainstalowaniu pętli indukcyjnej, która pozwala usłyszeć „czysty” dźwięk bezpośrednio od mikrofonu, redukując jednocześnie echo, pogłos. W niektórych parafiach są też skupiska osób Głuchych, które posługują się Polskim Językiem Migowym. W takim przypadku warto zadbać o to, aby liturgia była tłumaczona na język migowy. Niestety nie jest to łatwe zadanie, gdyż brakuje tłumaczy, którzy mogliby tłumaczyć liturgię na odpowiednim poziomie, gdyż tłumaczenie liturgii na PJM jest ogromnym wyzwaniem, z którym należy się zmierzyć, szczególnie liturgii Słowa Bożego. Należy zwrócić uwagę na różnorodność znaków języka migowego. Brak odpowiedniego przygotowania w tłumaczeniu liturgicznym może prowadzić do niewłaściwego przeżywania duchowości i religijności w Kościele. Brakuje psychologów znających PJM, którzy byliby ogromnym wsparciem dla małżeństw, osób zmagających się z problemami. Jest szereg problemów, których nie sposób wymienić, ale są też inicjatywy duszpasterskie, które może z powodzeniem realizować osoba świecka, która jest dobrze przygotowana do tłumaczenia na język migowy, natomiast część zadań duszpasterskich może prowadzić wyłącznie ksiądz np. posługa sakramentalna w języku migowym.
Pewnie jest też niewielu kapłanów w Polsce, którzy potrafią posługiwać się językiem migowym.
- To kolejna bariera. Trzeba liczyć się z tym, że żyjemy w innych, ciężkich czasach. Jest coraz mniej kandydatów do seminariów duchownych, a ilu jest wyświęconych na księży, a ilu teraz posługuje na rzecz osób z niepełnosprawnością. Nie ułatwia też sprawy fakt, że nie jest łatwo skończyć formację seminaryjną i nie każdy może zostać księdzem. Jest to długotrwały proces, który wymaga dobrego rozeznania. Doskonale rozumiem problem, że brakuje teraz księży do wielu posług, w tym do pracy duszpasterskiej, wychodzenia na peryferia Kościoła do ubogich, potrzebujących czy osób z niepełnosprawnością. Potrzeby są ogromne, a pasterzy do pracy jest coraz mniej. Chociaż w moim odczuciu na przestrzeni ostatnich lat sytuacja się poprawiła, gdyż w każdej diecezji jest chociaż jeden ksiądz, który zna język migowy. Patrząc na przykład archidiecezji katowickiej, funkcjonują w każdym dekanacie ośrodki duszpasterskie osób niesłyszących: Chorzów, Jastrzębie-Zdrój, Katowice, Mikołów, Pszczyna, Ruda Śląska, Rybnik, Tychy, Wodzisław Śl. i Żory. W każdym ośrodku mamy jedną Mszę Świętą, którą odprawia ksiądz duszpasterz w języku migowym. Również jest okazja do spowiedzi świętej jak i po Mszy Świętej „agapa” – spotkanie przy wspólnym stole, niejednokrotnie też prowadzone też są katechezy czy dyskusje w języku migowym. W każdej diecezji sytuacja wygląda inaczej. Bywają też takie, kiedy księża duszpasterze obciążeni licznymi obowiązkami, nie zawsze są w stanie połączyć obowiązki parafialne z duszpasterstwem specjalistycznym i to jest największa bariera, z jaką mierzą się księża posługujący na rzecz osób niesłyszących.
Z własnej perspektywy, w czym widzi ksiądz największą trudność w pracy w środowisku osób z podobną niepełnosprawnością?
- Największa trudność w pracy w środowisku osób z niepełnosprawnością słuchu jest znalezienie sposobu na dotarcie do „zamkniętych dusz”. W przypadku osób Głuchych potrzebują kapłanów, którzy znają język migowy, gdyż wiarę poznają oczami, patrząc na znaki, ręce, które przemawiają do nich poprzez obrazy, sceny, dramatyzację. W przypadku osób z niepełnosprawnością intelektualną należy podejść do tego jeszcze inaczej. Każda grupa społeczna wymaga indywidualnego podejścia, metod, aby dotrzeć podczas sprawowania posługi sakramentalnej.
Został ksiądz skierowany do Żor do parafii pw. Świętych Apostołów Filipa i Jakuba. Jak liczna jest tam społeczność osób niesłyszących?
- Przypuszczam, że społeczność Głuchych, która posługuje się językiem migowym, liczy około 100 osób. Należy jeszcze zwrócić uwagę, na to, że istnieje jeszcze dużo liczniejsza grupa osób, która ma problemy ze słuchem, szczególnie osoby starsze. Tutaj bym szacował około 7 – 10 tys. osób, a będzie coraz więcej takich osób.
Jakie ma ksiądz plany w stosunku do nich w związku ze swoją posługą?
- Ciężko jest cokolwiek planować. Już moje życie pokazało, że Bóg prowadzi mnie przedziwnymi drogami. Wydawało się, że będę posługiwał tylko w duszpasterstwie niesłyszących, a będąc w parafii w Żorach okazuje się, że jestem potrzebny też w parafii dla osób słyszących. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że czuję, że jestem potrzebny Kościołowi, doświadczam dużo radości, życzliwości, ale też bywają trudne sytuacje, które staram się rozwiązywać wspólnymi siłami. Niemniej jednak doświadczam, że Kościół próbuje otwierać się na każdego człowieka, mając na uwadze, że jest dużo pracy przed nami do zrobienia. Myślę ostatecznie, że tak Pan Bóg zaplanował, nie ma przypadków i mojej zasługi w tym żadnej nie ma.
Życie w ciszy. Czego osoby słyszące mogłyby się nauczyć od osób niesłyszących zwłaszcza w kontekście zbliżających się świąt Bożego Narodzenia?
- Myślę, że przede wszystkim wrażliwości i otwartości na problemy, które pojawiają się w naszym życiu. Wystarczy odrobinę wyrozumiałości, chęci do wspólnego działania, aby zminimalizować zjawisko wykluczenia społecznego. Każdy człowiek jest wyjątkowy, niepowtarzalny i mierzy się z barierami, trudnościami. Warto przede wszystkim w kontekście zbliżających się świąt Bożego Narodzenia doświadczyć radości, pokoju w sercu. W ten sposób będziemy mogli otworzyć się na drugą osobę, nawet prostym gestem jak pokazywanie, mimika. Może warto poznać alfabet palcowy języka migowego, nauczyć się paru zwrotów w języku migowym. U mnie w szkole podstawowej „Żorek” pojawiła się inicjatywa za sprawą pani Kasi Suder, abyśmy podczas kolędowania klasa 7A zaśpiewała w Polskim Języku Migowym kolędę „Cicha Noc”. Największym zaskoczeniem było też to, że jedna z uczennic klasy sama wyszła z inicjatywą, aby opanować modlitwę „Ojcze Nasz” w języku migowym, w ten sposób na zajęciach religii w innych klasach zacząłem uczyć modlitw w języku migowym, mimo iż to są dzieci słyszące.
Rozmawiała Justyna Koniszewska
Ks. Paweł Kasprzak urodził się 28 lipca 1989 r. w Lublinie. Jest osobą niesłyszącą od urodzenia. Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk arcybiskupa Wiktora Skworca 13 maja 2023 r. w katowickiej katedrze. Jest on pierwszym kapłanem z głębokim uszkodzeniem słuchu, który został wyświęcony w Polsce. Obecnie jako neoprezbiter posługuje w parafii pw. Świętych Apostołów Filipa i Jakuba w Żorach.