Samorząd może zyskać, ale musi mieć wizję - rozmowa z Andrzejem Zabieglińskim [WYWIAD]
Z Andrzejem Zabieglińskim – wiceprezesem zarządu Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej rozmawiamy o możliwościach rozwoju biznesu w naszym regionie, determinacji samorządów, terenach pogórniczych i Akceleratorze Biznesowym KSSENON.
Samorząd może zyskać, ale musi mieć wizję - rozmowa z Andrzejem Zabieglińskim [WYWIAD]
Szymon Kamczyk. Mam wrażenie, że choć dotyka nas wszystkich kryzys gospodarczy, to strefy gospodarcze rozwijają się nadal, a może nawet bardziej. Czy moje wrażenie jest mylne?
Andrzej Zabiegliński. Zaczął Pan od ogólnego wprowadzenia na temat stref i inwestorów. Od 2018 roku obowiązuje nowe ustawodawstwo, które wprowadziło Polską Strefę Inwestycji i umożliwiło inwestowanie w dowolnym miejscu. Dlatego musimy brać pod uwagę każdą gminę. Oczywistym jest, że zarówno małe, jak i duże gminy chcą przyciągnąć inwestorów. Zgadzam się z Pana przekonaniem, że odważni inwestują w kryzysie, ponieważ gdy kryzys minie, konkurencja się zwiększa i trudniej jest się przebić na rynku. W zeszłym roku jako KSSE nie odczuliśmy skutków spowolnienia, ale sądzę, że w tym roku będzie ono odczuwalne na podstawie liczby wydanych decyzji o wsparciu nowych inwestycji. Nie będą to już tak imponujące wyniki, ale mimo to cieszę się, że nasze działania docierają do polskich mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw. One mogą spełnić warunki i skorzystać z decyzji o wsparciu, aby się umocnić i przetrwać w tym trudnym czasie. Do tego zachęcamy.
Do kogo trafiacie z tymi informacjami?
M.in. do samorządów. Staramy się dotrzeć do każdego samorządu, aby nawet z małą grupą 2-3 inwestorów spotkać się z władzami gminy – na poziomie stanowiska wójta czy burmistrza i porozmawiać o przywilejach. Istnieje jeszcze spora niewiedza w środowisku przedsiębiorców i samorządowców.
W takim razie, podsumowując, ten, kto się umocni w kryzysie, będzie mieć przewagę w przyszłości.
Tak, możliwe również jest, że osiągnie tzw. efekt dźwigni w swoim przedsięwzięciu, czyli będzie miał gotowy produkt lub usługę i będzie poszukiwał nowych klientów. Będzie miał przewagę nad konkurencją. To warto śledzić. Największe firmy zwykle są tymi, które pierwsze podejmują ryzykowne działania. Jeśli to się zdarza, można odczuć intuicyjnie, że istnieje szansa na wyjście ze spowolnienia. W naszej KSSE ten rok może być wyzwaniem, ze względu na spadek liczby podjętych decyzji i to symboliczne zakończenie spowolnienia na pewno się opóźni.
Patrzę na nasz subregion i widzę, że część samorządów czyni większe starania w pozyskaniu inwestorów, a inni jakby bardziej się ociągają. Jak to wygląda z waszej perspektywy? Czy wszystkim zależy na pozyskaniu inwestorów? Chyba nie do końca…
Zgodnie z zasadami poprawności politycznej, można by odpowiedzieć twierdząco. Jednak to pojęcie jest zbyt ogólne i nie odzwierciedla rzeczywistości. Kluczowe znaczenie ma to, co nazywam determinacją samorządu, czyli postawą jego przywódców. Gmina składa się przede wszystkim z ludzi. Kolejnym czynnikiem jest indywidualna aktywność. Jako nieduży zespół, staramy się nawiązać bezpośredni kontakt z każdą gminą i umówić się na spotkanie z każdym wójtem, burmistrzem i prezydentem, aby omówić sprawy dotyczące stref i zachęt dla przedsiębiorców sektora MŚP. Inwestycja w danej gminie jest efektem końcowym tego procesu. Nie chcę dzielić gmin na te bardziej i mniej zdeterminowane, ale można dostrzec różne poziomy aktywności. To wynika także z charakteru włodarza. Jeśli posiada on predyspozycje do prowadzenia działalności gospodarczej, będzie nas wspierał i motywował do współpracy. Sukces strefy opiera się na partnerstwie z samorządami.
Jednak właściciel firmy pójdzie tam, gdzie będzie mu lepiej.
Inwestor obecnie ma wysokie wymagania i oczekuje terenu przygotowanego pod każdym względem: dostępnego komunikacyjnie i zaopatrzonego w media. Nie wszystkie gminy dysponują takimi terenami, ale jeśli współpracują z KSSE, mogą skorzystać z różnorodnych form wsparcia, takich jak dofinansowanie do uzbrojenia czy uzupełnienia infrastruktury. To wymaga podejścia handlowego. Najpierw trzeba ponieść koszty, a potem osiąga się zyski. Skala generuje dochody, a to właśnie te dochody z podatku pozostają w każdej gminie.
To widać po strefie gospodarczej w Żorach, która przez wielu samorządowców jest stawiana za wzór. Kiedy jechało się przez Osiny kilka lat temu, widzieliśmy gołe pola, a dziś to labirynt mniejszych i większych zakładów.
To prawda. Zostały nam w Żorach ostatnie z dostępnych dotychczas nieruchomości, ale to wynika z długofalowego planu działania i jego konsekwentnej realizacji z samorządem. W takie podejście muszą uwierzyć włodarze.
No tak, niektórzy śmiali się z tzw. dróg donikąd, a teraz mogą sobie pluć w brodę.
Dokładnie, posłużę się tutaj doświadczeniami i przykładem Żor, gdzie współpraca z prezydentem przebiegała wzorowo i była realizowana bardzo konsekwentnie. Nie można jednak planować rozwoju na kilka miesięcy przed wyborami. Pochodzę z samorządu, byłem w Żorach wiceprezydentem i utrzymuję dobre relacje z większością gmin. Różnię jednak samorządowców na tych, którzy mają strategiczną perspektywę dla gminy oraz tych, którzy skupiają się na bieżących sprawach. Jeżeli patrzysz wąsko i krótkoterminowo, znajdujesz się w tej drugiej grupie. Jeśli patrzysz szeroko i masz wizję, odnosisz sukces. Ci, którzy mieli wizję i konsekwentnie ją realizowali, są dziś dużo bardziej zaawansowani. Tu trzeba myśleć długofalowo i nie ograniczać się do chodnika wyborczego dla zadowolenia lokalnego radnego. To typowa pułapka w polityce samorządowej, ale powoduje stagnację. Ten pozytywny model udało się zastosować w Żorach, gdzie planowanie rozwoju opierało się na minimalnej ilości korespondencji, a dużej konsekwencji działania i wzajemnego zaufania.
A to były przecież tereny rolnicze.
W Żorach - Osinach zawarliśmy umowę z lokalną spółdzielnią rolniczą na pięcioletni okres wykupowania działek, ponieważ nie dysponowaliśmy wystarczającymi środkami na zakup dużej ilości gruntu w jednym roku. Jednak dzięki okazywaniu szacunku naszemu partnerowi, realizowaniu ustalonego wspólnie planu i zapewnianiu mu zysku, w finale osiągnęliśmy korzyści również dla naszej firmy. Jednak postępowaliśmy stopniowo i rozsądnie, a nie pochopnie i ryzykownie. Jak to mówią: powoli - łyżką, a nie chochlą (śmiech).
Ostatnio pisaliśmy o tym, że podjęliście formalną współpracę z miastem Wodzisław Śląski, gdzie teren dostępny dla inwestorów jest duży, natomiast czy są inwestorzy, którzy chcieliby tam się znaleźć?
Na podstawie mojego doświadczenia stwierdzam, że niektóre obszary mają swój czas, który potrzebny jest aby teren doszedł do fazy rozkwitu. Uważam, że częściowo tak dzieje się w Wodzisławiu Śląskim z fragmentem obszaru, który planujemy zagospodarować. Z drugiej strony drogi znajdują się inwestorzy, którzy już zrealizowali lub realizują swoje przedsięwzięcia i cieszą się dużym zainteresowaniem. W Wodzisławiu mamy tereny KOWR-u i niezagospodarowaną przestrzeń, co do której jako KSSE możemy rozważyć zakup. Te działania muszą być jednak poparte wizją miasta, które zaangażuje się w budowę części drogi lub uzbrojenie terenu. Zazwyczaj nie zdarza się tak, że mamy inwestorów na cały obszar, ale wiemy, komu można zaproponować taką lokalizację. Jeśli w Wodzisławiu Śląskim uzyskamy poparcie Prezydenta i Rady Miasta, to będziemy mogli posunąć się naprzód. Aktualnie uruchomiliśmy prace geodezyjne, które i będziemy uzgadniać z KOWR-em, z którym mamy notabene dobrą współpracę. Mamy również na uwadze potencjalnego inwestora, który byłby gotowy wejść na co najmniej część tego terenu.
Powiedzmy kilka słów o transformacji terenów pogórniczych. Niektórzy mówią „dajcie to KSSE, oni już będą wiedzieć, co z tym zrobić”. Czy to takie łatwe?
Nie jest łatwo zagospodarować tereny pogórnicze. Istnieją różne opinie na ten temat. Konieczne jest wytyczenie odpowiedniej ścieżki. Nie wystarczy tylko żądać działań. Musi istnieć właściwe prawodawstwo. Należy pamiętać, że SRK S.A. to spółka działająca na podstawie Kodeksu spółek handlowych. To, że jej zadania są finansowane tylko z budżetu Państwa, który przeznacza środki na likwidację szkód górniczych, to inna kwestia. W naszej części KSSE, przypisanej Podstrefie Jastrzębsko-Żorskiej mamy dużo terenów pogórniczych. Mam 10-letnie doświadczenie pracy na kopalniach. Znam realia i zagrożenia związane z tymi terenami oraz ich potencjalną wartość. Stworzyliśmy też zespół specjalistów, z którym możemy opracowywać strategie dla różnych terenów. Naszym postulatem jest, aby istniał jeden partner do negocjacji, np. SRK i aby nie dochodziło do przypadkowej i fragmentarycznej sprzedaży tych terenów w niezorganizowanych częściach. Już na etapie planowania zamknięcia kopalni powinien być utworzony zespół roboczy, który zajmie się odpowiednim zagospodarowaniem takiego terenu.
I znów wracamy do dialogu i determinacji samorządów…
No tak, bo nie można odwracać sytuacji i pytać, czy KSSE ma dla samorządu inwestora, a jeśli tak, to dopiero wtedy gmina zrobi drogę i media. To działa odwrotnie, ponieważ rzeczywiście mielibyśmy inwestora, natomiast on nie czeka – i jest już zazwyczaj ulokowany u sąsiada, który ma zbudowane drogi i uzbrojenie działek.
CZYTAJ DALEJ NA STR 2 >>>
A kto jest prezesem naszej jastrzębskiej, prężnie rozwijającej się strefy gospodarczej i przemysłowej?
Trzeba go koniecznie wynagrodzić! Przybywa mnóstwo nowych miejsc pracy, a jastrzębskie uczelnie kształcą przyszłych inżynierów na przygotowywane tam dla nich stanowiska.