Życie toczy się dalej... Korespondencja własna z Kijowa [ZDJĘCIA]
- Spędziłem dwa ostatnie dni w Kijowie i okolicznych miejscowościach. Tak jak i podczas poprzednich wyjazdów celem nadrzędnym były kwestie pomocowe, po aparat sięgałem gdy mogłem, i czułem że nie naruszę czyjejś przestrzeni. Biorąc pod uwagę okoliczności oraz miejsca które zobaczyłem, granicę łatwo można było naruszyć. Efektem dwóch dni jest zbiór kilkudziesięciu fotografii, zapraszam - pisze Mateusz Dobrowolski fotograf z Rybnika, który współpracuje z portalem Nowiny.pl.
Kijów i okolice
Life goes on (Życie toczy się dalej - dop. red.) – wojska rosyjskie wycofały się z początkiem kwietnia spod Kijowa i okolic, zostawiając za sobą wiele świadectw okrucieństwa. Podczas działań wojennych, a także chwilę po wyzwoleniu, w miejscach takich jak Bucza, Irpień, Hostomel czy Borodianka powstało wiele zdjęć ukazujących ogrom cierpienia przede wszystkim ludności cywilnej. Zwykli ludzie zawsze są największymi ofiarami wojny. Ja sam mogłem zobaczyć te miejsca po ponad dwóch miesiącach od wycofania się agresorów – spojrzeć na to z innej perspektywy – powrotu do “normalności’, takiej kruchej, bo syreny ostrzegające przed możliwym atakiem z powietrza wyją kilka razy dziennie. W dzień i w nocy.
W Kijowe spędziliśmy zaledwie 2 dni. Dzięki Olegowi, naszemu przewodnikowi, dane nam było zobaczyć, jak wyglądają miejscowości które wymieniłem powyżej. Ciężko opisać to słowami, dlatego zachęcam do zobaczenia zdjęć które wykonałem w tych miejscach. Fotografia to medium upośledzone, dwuwymiarowe, więc nie odda pełni grozy i powagi sytuacji. Tu mam przede wszystkim nadzieję że przybliży Wam temat oraz odpowie na kilka pytań.
Bucza, Irpień, Hostomel, Borodianka
Wyjazd ten to zlepek kilku historii zasłyszanych od miejscowych, oraz naszego przewodnika. Miejscowości które znacie z nagłówków z pierwszych stron gazet wyglądają teraz inaczej niż wtedy. Przejeżdzając przez Buczę do cerkwii, w której okolicy odkryto masowe groby, zadałem Olegowi pytanie gdzie jest ta ulica którą znamy ze zdjęć. Mówi nam, że to ta którą właśnie jedziemy. Ulica, która w ogóle nie przypomina tego, co widzieliśmy jeszcze kilka miesięcy temu. Ulice pełne dziur po wszelkiego rodzaju wybuchach zostały już połatane, wszystkie są przejezdne. W wielu miejscach jednak swoistym świadkiem tamtejszych wydarzeń są budynki. W najlepszym przypadku jedynie zamiast szyb w oknach jest folia lub prześcieradło. W najgorszym przypadku z całego domu została jedna ściana, a jedynie spalone auto daje sygnał, że był to budynek mieszkalny.
Jeżdząc po tych okolicach nie mieliśmy chwili, w której można by na chwilę zapomnieć o zniszczeniach. Te są na każdym kroku. Szczególnie upiornie współgrają z mieszkańcami, którzy bez jakiegokolwiek wyrazu, trochę jakby ospali, snują się po ulicach. Czy to za zakupami, czy może spacerując? Jadąc przez Hostomel widzę pierwszą kuchnie polową, przy której zebranych jest sporo mieszkańców. Trochę dalej tą samą drogą widać rosyjskie czołgi i inne pojazdy opancerzone. Cieszę się widząc je jako złom. Docieramy w końcu do osiedla które stoi nieopodal lotniska. Gdy fotografuję jeden z budynków podbiegają do mnie dwie kobiety i krzyczą bym zszedł z trawy, że tam jeszcze mogą być miny. Jedna z nich pyta nas czy chcemy zobaczyć piwnice które służyły jako schron. Z jednej strony piwnicy chronili się mieszkańcy, z drugiej strony kadyrowcy. Ci drudzy załatwiali potrzeby fizjologiczne (czyt. srali) zaraz obok materacy na których spali. W pobliskiej szkole kradli co się da, po czym na tablicy napisali coś w stylu “przepraszamy, to nie nasza wina”.
Przez cały czas na tym osiedlu, w szczególności gdy na przykład cały pion budynku się zawalił w wyniku ostrzału, czuć było charakterystyczny zapach gnicia. Skojarzyłem dopiero po jakimś czasie skąd ten odór się bierze. Mieszkanka potwierdziła, że pod gruzami wciąż są cywile. Pojechaliśmy do miejscowości obok, gdzie Oleg dostarczał leki dla swojej znajomej. Kobieta ta opowiedziała, jak na jej ulicy stało 20 czołgów i waliło w to osiedle, które widziałem chwilę wcześniej. Ona w tym czasie była w piwnicy. Tej praktycznie nie opuszczała. Mówi że rosjanie nie byli tacy źli, to znaczy że nie zabijali. Kilometr dalej odkrywano, i odkrywane są masowe groby. Dwa domy dalej stoi taki w ruinie, niewiele z niego zostało. Maria mówi że mieszkały tam trzy rodziny. Trochę dalej nowy dom bez dachu, który straszy gołymi ścianami. Tuż przed nim można zobaczyć zadbany ogródek z kwiatami, jaki to kontrast…
Borodianka, to miejscowość która na początku wojny została zbombardowana dla przykładu, by zastraszyć ludność cywilną. Bez jakiejkolwiek wartości militarnej czy strategicznej. Zgineło w trakcie nalotów kilkaset ludzi, zniszczeniu uległy całe bloki mieszkalne. Widzę pojedyńczych ludzi ale nie chce im przed twarz z aparatem wchodzić. Jakim prawem przecież? Rzucają mi się jednak w oczy dwie dziewczyny które huśtają się na tle ruin. Dzieci mają chyba łatwiej odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Może nadszedł w końcu czas by ludzie mogli odbudować to co zniszczone, odzyskać to co stracone. Choć w części. A może nie, może agresorzy znów wrócą? Co robić?
Kijów
W Kijowie sytuacja trochę inna. Gdzieś tam pojedyńcze zniszczone budynki przypominają o tym, że miasto było i jest ofiarą tej wojny. Wszechobecne kontrole wojska oraz policji kontrolują przepływ do i ze stolicy. Pospolitym widokiem są również zapory przeciwczołgowe, kontrastujące na przykład z placem zabaw. Na każdym kroku widać tu umocnienia z worków z piaskiem, przygotowanych na możliwą agresję. Ludzie tu funkcjonują normalnie – pracują, chodzą do restauracji, zatrzymują się na kawę w jednym z tysięcy takich punktów w drodze od punktu A do punktu B. Jak mniemam ogromna część ma do czego wracać, w przeciwieństwie do okolicznych miejscowości. Syreny wyją tu dość często i w dzień, i w nocy. Widać że ludzie się obyli z tym dźwiękiem, który mnie osobiście jeszcze chwilę temu przerażał.
Czemu powstał ten wpis? Tak jak poprzedni spod GRANICY, by odpowiedzieć na trochę pytań, a tych pojawia się wiele. Prawdą jest to, że nie wszędzie dotarły działania wojenne, ale każdy czuje się zagrożony. Weźmy na przykład pod lupę taki Jaworów w którym też byłem, dwadzieścia kilometrów od naszej granicy. Poligon tam został zbombardowany dzięki uprzejmości mieszkańca – byłego agenta KGB, rodowitego Ukraińca. Przekazał lokalizację rosjanom. Podobnych historii jest wiele, wiele nowych powstanie. Wojna wciąż trwa. Life goes on. Jeśli jesteś zainteresowany kwestiami pomocowymi, wiele informacji możesz znaleźć o TUTAJ na przykład.
Zachęcamy do śledzenie strony Mateusza: dobrowolski.co