Na czym polega fenomen majówki?
Co takiego sprawia, że majówka jest tak wyjątkowa?
Majówka. Długi majowy weekend wielu kojarzy się z odpoczynkiem, grillem, zimnym piwkiem i imprezami w plenerze. Nie bez powodu przed zbliżającym się majowym wolnym w sklepach obserwuje się zwiększenie asortymentu, mającego nam to wolne umilić: grilowniki, węgiel drzewny, promocje na piwo, kiełbaski itp. Biura podróży kuszą ofertami: wyjedź na majówkę, spędź 4 dni w hotelu z basenem i pięknymi widokami na morze czy ocean.
Co takiego jest w majówce, co sprawia, że jest ona taka wyjątkowa? Piwo przecież nie smakuje inaczej, kiełbasa z grilla również. Gdy moja mama rzuciła mi hasłem "bo to MAJÓWKA" miałam wrażenie, że z tym argumentem nie wygram, podobnie jak z myciem okien na Święta Wielkanocne.
Owszem, o ile nam pogoda "siądzie" to mamy cieplutko, poza tym to kilka dni podczas których nie wystrzelasz się z urlopu (ok, może ten jeden dzień na 2 maja). Dzieciaki w szkołach mają przerwę, a ostatniego dnia w pracy odliczamy godziny do wyjścia. Szczytem szczęścia jest, gdy majówka sklei się z weekendem. Ale nie wszyscy mamy wówczas wolne.
Autobusy jeżdżą normalnie, hotele działają, pociągi kursują, media nadają, restauracje i kawiarnie również, lotniska pracują, stacje benzynowe też. Wiele z tych miejsc w majowy weekend przeżywa ogromne oblężenie. Daleko nie musiałam szukać potwierdzenia. Moja znajoma pracuje na PKP i pociągami jeździ przez całą majówkę. - Wiele osób zostało na peronie, bo nie było już miejsc w pociągu ani biletów - powiedziała mi opowiadając o przepełnionych wagonach.
No właśnie... wyjadę na majówkę - pomyślało pół Polski. Celem naszych majówkowych wojaży są nie tylko działki i przydomowe ogródki, ale także bardzo znane miejscowości w kraju, często w górach lub nad morzem. Ale skoro większość zdecydowała się na kierunek oczywisty, czy można mówić w takim wypadku o majówkowym relaksie? Zatłoczone plaże, korki, przepełnione pociągi, masa turystów na szlakach, przepełnione restauracje. Cóż, niektórym to odpowiada, bo w końcu ruszyli się z domu, więc nawet leżenie na zatłoczonym hotelowym basenie nie będzie przeszkadzało, podobnie jak czekanie w kolejce na stolik w restauracji.
Można też powiedzieć, że ten majowy weekend jest oficjalnym otwarciem letniego sezonu - od teraz będzie ciepło, będzie rower, spacer, słoneczko, grill, działka. Od teraz ptaki będą śpiewać, bez pachnieć i kwitnąć, dziewa i trawy pylić, co będzie doprowadzało alergików do szału. Od teraz zaczną się prace w ogródku, na działce czy balkonie. Może o to w tym chodzi? O ten start sezonu letniego? Dla wielu ten grill jest pierwszym w sezonie...
A jak jest waszym zdaniem?