Job i mistyczne Boże Narodzenie
Przemyśliwanie świąteczno-pandemiczne albo raczej pandemiczno-świąteczne księdza Łukasza Libowskiego.
Chrystus nowym słońcem
Jesteśmy w przededniu Bożego Narodzenia; data publikacji niniejszego artykułu – zaznaczmy to, żeby już na zawsze umiejscowić tenże tekst na osi czasu – to 22 grudnia (artykuł ukazał się drukiem w "Nowinach Raciborskich" oraz "Nowinach Wodzisławskich" 22.12.2020 r. - red.). Święta tuż, tuż. Powiadamy, że za pasem. Trwamy, uwijając się w tę i we w tę stronę, w ostatnich do świąt przygotowaniach. Atmosfera zagęszcza się i robi, jak to chętnie rzeczemy – myślę, że wyrażenie to na stałe znalazło już sobie miejsce w naszym języku, choć osobiście mnie ono drażni – coraz bardziej magiczna. Oto otwiera się przed nami ów wyjątkowy, szczególny czas w roku, czas Bożego Narodzenia.
No właśnie, zastanówmy się: czy rzeczywiście Boże Narodzenie to czas w przeciągu roku szczególny? Z jednej strony – nazwijmy ją liturgiczną – patrząc, stwierdzić należy, że tak. Raz jeden bowiem w roku, ze wszystkimi tego konsekwencjami, co tu kryć, niezmiernie przyjemnymi konsekwencjami, Boże Narodzenie wypada: ósmego mianowicie dnia przed kalendami styczniowymi, jak to się gdzieś w wieku IV albo nawet wcześniej jeszcze, pod koniec stulecia III, ustaliło, czyli – według kalendarza tak juliańskiego, jak i obecnego naszego gregoriańskiego – właśnie 25 grudnia, a więc po przypadającym 21 albo 22 grudnia przesileniu zimowym. Wybierając na obchód cielesnych urodzin Chrystusa taki, a nie inny dzień, chciano zaakcentować prawdę, że On, Jezus Chrystus, jest nowym słońcem świata, słońcem wszystko i wszystkich oświecającym, które nie zna zachodu.
Co rusz, co kilka dni, codziennie
Z wtórej strony natomiast – stronę tę nazwijmy tu sobie ascetyczną, duchową – Boże Narodzenie nie jest żadnym czasem szczególnym. A to dlatego, że wydarzać się może ono częciej niż raz jeden w roku; a to dlatego, że stawać się może ono często: co jakiś czas, co rusz, co kilka dni, codziennie, a nawet i kilka razy w ciągu dnia. Bo przecież Boże Narodzenie jest zawsze wtedy, kiedy Bóg przychodzi do człowieka, kiedy Bóg rodzi się w człowieku.
Zauważmy, iż z dawien dawana – zgodnie z tym, czego uczy nasza tradycja – mówimy o trzech narodzinach Bożego Syna: pierwszych przedwiecznych, drugich cielesnych i trzecich mistycznych. Rodząc się przed wiekami, a zatem biorąc swój byt z Ojca, Boży Syn począł po prostu istnieć; rodząc się z kolei w naszym wieku w ciele człowieczym, aby nam pokazać, jak bardzo nas kocha, zamieszkał On wśród nas, ludzi; rodząc się wreszcie w nas, tchnie w nas życie i rozpoczyna proces przebóstwienia naszego i zbawienia. Na pamiątkę trojakich owych narodzin Drugiej Osoby Bożej każdy ksiądz w Uroczystość Narodzenia Pańskiego sprawować może trzy msze święte: o północy, o świcie i w dzień – wyjątkowo, jako że każdego innego dnia w przeciągu roku, z wyłączeniem zaduszek, wolno księdzu odprawić eucharystię tylko jedną.
Tak właśnie ma
Nie będzie chyba niestosownym skonstatować tu, myślę sobie nawet, iż jest to rzecz oczywista – kwestii błędności nawet tutaj nie rozpatrujmy – że owo Boże Narodzenie trzecie jest ze wszystkich wymienionych, zwłaszcza, jeśli uwzględnia się osobistą perspektywę każdej i każdego z nas, najważniejsze. Żyjący w wieku XVII Angelus Silesius – właściwie: Johannes Scheffler – autor doby kontrreformacji i baroku, protestant, który przeszedł był na katolicyzm, kapłan (wyświęcony był w Nysie), mistyk, filozof i poeta, napisał: „Und wäre Christus tausendmal in Bethlehem geboren, / und nicht in dir: Du bliebest doch in alle Ewigkeit verloren”. Znany to epigram i często w okresie Bożego Narodzenia w kościołach, ale nie tylko w kościołach, powtarzany. Na polski przełożył ten dwuwiersz, przerobiwszy go, gdy chodzi o jego treść, przy zachowaniu chyba jego sensu, Adam Mickiewicz, publikując go w 1836 roku w Paryżu w tomiku Zdania i uwagi z dzieł Jakuba Bema, Anioła Ślązaka (Angelus Silesius) i Sę-Martena: „Wierzysz, że się Bóg zrodził w Betlejemskim żłobie, / Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie”.
Co do tych narodzin Chrystusa mistycznych w człowieczej duszy to wiedzieć nam po-trzeba, że Chrystus jest do nich przysposobiony zawsze. Tak, bezustannie, stale, w każdej chwili gotów jest On zejść, zstąpić ze swych wysokich niebios, w każdej chwili gotów jest On opuścić swą niebieską chwałę, niebiańską, rajską swą ojczyznę, by zamieszkać w człeku, w duszy ludzkiej, w sanktuarium ludzkiego serca, w świątyni człowieczego wnętrza. Wszak Chrystus tak właśnie ma. Taka jest, by tak to ująć, Jego właściwość: jest On Bogiem kenozy, Bogiem uniżenia.