Podstawówki z ograniczeniami w używaniu komórek. Dzieci same zauważyły zagrożenie
Ogólnopolskie media podały, że uczniowie chcą, by w szkołach podstawowych ukrócono korzystanie z telefonów komórkowych podczas przerw lekcyjnych. Można odnieść wrażenie, że dzieci mają nieco lepsze rozeznanie problemów, jakie niesie ze sobą nadużywanie komórek, niż rodzice, którzy pozwalają na przynoszenie do szkoły telefonów nawet bardzo młodym uczniom.
Po co w ogóle dzieciom w podstawówkach telefony? Bo pomagają w nauce? Czy jednak naprawdę materiał w podstawówkach jest tak trudny, że nauczyciele i podręczniki nie wystarczają? A może telefon kilkulatkowi jest potrzebny ze względu na poczucie jego bezpieczeństwa? Bo w każdej chwili może zadzwonić do rodzica, np. kiedy rozboli głowa czy brzuch, albo na wuefie rozbije kolano i konieczne jest zwolnienie? Tylko, że zadzwonić może nauczyciel bądź sekretarka z gabinetu dyrektora. Wszak, rodzice zostawiają swoje numery w dokumentacji szkolnej. O tym, że 30-40 lat temu telefony były rzadkością, a wszyscy się uchowaliśmy, nawet nie wspominam... A może w grę wchodzi bezpieczeństwo dziecka w drodze do i ze szkoły? Jeśli droga do domu daleka, to ten argument wydaje się najbardziej przemawiającym za tym, żeby dziecko nosiło do szkoły telefon. Tylko dlaczego w godzinach rannych i popołudniowych przyszkolne parkingi pękają w szwach? Czyżby to nie rodzice przywozili i odwozili swoje pociechy do i ze szkoły?
Oczywiście są sytuacje, że telefon u młodego ucznia rzeczywiście jest nieodzowny, ale raczej mówimy o wyjątkach, a nie regule. Oczywiście mamy wolność, którą wielu rozumie tak, że można robić co się chce, a co nie jest zabronione prawem, a więc również wysyłać 7-latka do szkoły wyposażonego w najbardziej wypasiony model smartfona. A że dzieci uzależniają się coraz bardziej od szklanych ekranów? Że mają problem z nawiązywaniem i utrzymywaniem relacji? Czy rodzice zdają sobie sprawę z tych zagrożeń kiedy pozwalają dziecku na to, by miało telefon przy sobie przez 24 godziny na dobę? Raczej zaczynają myśleć o tym dopiero wtedy, kiedy u dziecka dostrzegalne są już objawy fonoholizmu. A przecież dzieci uzależniają szybciej niż dorośli. Również od telefonów. Toteż wiele szkół bez oglądania się na ogólnopolskie przepisy wprowadziło ograniczenia w używaniu komórek, ale nie wszystkie, bo wśród dyrektorów i nauczycieli nie brak obaw o reakcje części rodziców.
Dlatego rekomendacji Rady Dzieci i Młodzieży, działającej przy Ministerstwie Edukacji Narodowej, która - w oparciu o wyniki sondy przeprowadzonej wśród uczniów z 11 województw - proponuje wprowadzenie zakazu korzystania z telefonów komórkowych w celach rozrywkowych w szkołach podstawowych zarówno podczas lekcji jak i przerw, należy tylko przyklasnąć. I mieć nadzieję, że rekomendacja jak najszybciej znajdzie odzwierciedlenie w przepisach prawa. I tak powinno to być zrobione już dawno temu.
Problem nie leży w telefonach bo to narzędzie ma służyć do komunikacji i ewentualnie jako pomoc w nauce. Problem w tym, że rodzice tak nauczyli swoje pociechy i nie mają żadnej kontroli nad ich urządzeniami. Już od dłuższego czasu Apple czy Google ma tzw. Kontrolę rodzicielską za pomocą której dodajesz członków rodziny i możesz ograniczać swoim dzieciom dowolną aplikację czy treść. Np. ilość godzin którą może przed nią spędzić albo wyłączyć na czas szkoły, zakazać używania przeglądarki, kamery, lub dodać do białej listy tylko wybrane strony internetowe. Oprócz tego rodzic może sprawdzić, edytować listę kontaktów, czy przeglądać statystyki użycia poszczególnych aplikacji wg godzin.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
to kup swojemu dziecku telefon dla emerytów skoro nie musi być smartfon
Co do bezpieczeństwa i możliwości kontaktu z dzieckiem to telefon komórkowy nie musi być smartfonem.
Inicjatywa bardzo dobra i mam nadzieję że zostanie wprowadzona Oczywiście ze mama Dżesika i tata Brajan będą jazgotać że tak nie wolno ale nie zwracać na nich uwagi Masowej ciemnoty się nie zwalczy ale moze trochę ograniczy
A ileż dzieci ma kompleksy - bo kolega ma najnowszego Srafjona superplus a on ma tylko starego Szajsunga (zaledwie rocznego...). A mało dzieci siedzi 24 godz na FB, czatach, sriktokach. Idą ze szkoły z nosami, myślami, wzrokiem utkwionym w komórkach - idą jak stado baranów - nie patrzą na światła - a potem tragedia i wina kierowcy. PS Sama biję się w piersi. W SP miałam jajko Tamagochi... (a domu grałam na Atari brata - później na PS1)
Ale juz Chat GPT uzyja,
wiec produkcja masowej ciemnoty i tak nie ustanie.
Moglby autor wyjasnic, dlaczego te telefony w szkolach mu sie tak nie podobaja?
Na razie znany jest jeden powod: bo sam nie mial.