Nie chcą złomu pod oknami. Mieszkańcy żorskiego Kleszczowa przeciwni budowie składu
Na granicy dwóch żorskich dzielnic: Baranowic i Kleszczowa, prywatny inwestor planuje budowę punktu skupu złomu. Postępowanie w sprawie udzielenia decyzji środowiskowej dla tych planów toczy się już w Urzędzie Gminy Mszana. Mieszkańcy wspomnianych dzielnic nie zgadzają się na powstanie tego typu przedsiębiorstwa w sąsiedztwie ich domostw i po raz kolejny starają się uniemożliwić realizację tych zamierzeń.
O budowie zakładu zajmującego się składowaniem m.in. odpadów na granicy żorskich dzielnic Kleszczów i Baranowice mówi się od kilku lat. Jak potwierdza żorski Urząd Miasta, właściciel tego terenu już w 2020 roku starał się o udzielenie decyzji środowiskowej dla podobnej inwestycji w tym samym miejscu, niedaleko zakładu PGNiG Termika Energetyka Żory. Doskonale pamięta to Jan Kołodziej, mieszkaniec Kleszczowa, który cztery lata temu razem z sąsiadami sprzeciwiał się tym planom.
Rada Dzielnicy interweniowała w 2020 roku we wrześniu lub sierpniu, potem występowali mieszkańcy z dołączoną listą 182 protestujących. W przeciągu chyba dwóch miesięcy na żadne z tych pism nawet nie było odpowiedzi - twierdzi Jan Kołodziej.
Wówczas inwestor nie otrzymał upragnionej zgody. Pan Jan obawia się jednak, że sytuacja właśnie teraz się powtarza. W Biuletynie Informacji Publicznej Gminy Mszana w połowie października pojawiło się bowiem obwieszczenie o wszczęciu postępowania w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację przedsięwzięcia.
Z treści dokumentu wynikało, że sprawa dotyczy działki położonej na terenie Żor, właśnie blisko granicy obu wspomnianych wcześniej dzielnic. W dokumencie mowa jest o przedsięwzięciu pod nazwą "Uruchomienie punktu zbierania i przetwarzania odpadów, zlokalizowanego na działkach nr 1857/23, 1774/21, 1770/24 w Żorach".
Mieszkańcy pobliskich działek boją się o dotychczas sprzyjający spacerom i rowerowym przejażdżkom charakter tej okolicy. Pan Jan planowaną inwestycję będzie być może oglądał z okien swojego domu. Trafiać ma tu przede wszystkim złom.
Utrudnieniem, i to bardzo dużym, będzie hałas. Inwestor planuje tutaj prowadzić działalność od godziny 6:00 do 22, od poniedziałku do soboty włącznie, a dowóz całodobowo. Oprócz drgań, które na pewno będą występowały, będzie też kurz. Z karty informacyjnej wynika, że będą tu jakieś pyły przywożone, różne tego typu materiały, więc przy rozładunkach, przy przeładunkach, jak i również przy segregacji będzie się kurzyło - przyznaje pan Jan.
Mieszkańcy obawiają się ponadto, że ciężkie pojazdy zniszczą drogi dojazdowe do ich posesji. Wspominają też dotychczasowe doświadczenia ze składowiskami odpadów w dzielnicy Kleszczów.
Ludzie się budowali w rejonie pól zieleni, no a teraz na środku praktycznie stanie taka inwestycja. Wiadomo, jak się to może skończyć, mamy najlepszy przykład z ulicy Kleszczowskiej. Najgorsze jest to, że mieszkańcy zostali z tym problemem sami, nikt z władz miasta się tym nie interesuje - mówi pan Janusz Wilczek, mieszkaniec okolicy.
Sprawą zainteresowały się radne Dzielnicy Kleszczów i Miasta Żory, Anna Ujma i Ewa Kałus.
Rada Dzielnicy Kleszczów ma jedno stanowisko: my tego po prostu tutaj nie chcemy. Nie chcemy, żeby Kleszczów i Żory stały się śmietnikiem, mamy już za dużo złych wspomnień - przekonuje Ewa Kałus, i dodaje: Kiedyś było to obrzeże miasta Żory i tereny przemysłowe, które tutaj powstały, były tak naprawdę na obrzeżach miasta. W tej chwili w którąkolwiek stronę nie popatrzymy z tego miejsca, robi się centrum, więc my teraz już nie mówimy o firmie na obrzeżach - mówimy o firmie w centrum.
Sąsiedzi od kilku dni informują się nawzajem o całej sprawie. Jak przyznają, dotąd nie odezwał się do nich żaden przedstawiciel inwestora.
Ludzie się od nas o tym dowiadują, bo teraz akurat uruchomiliśmy rozdawanie ulotek informacyjnych, żeby jak najszersze grono ludzi się dowiedziało. Praktycznie wszyscy mieszkańcy są w szoku, że coś takiego zaistniało, nikt o niczym nic nie wie. Nie wiadomo też, na jakim etapie jest ta inwestycja - dodaje pan Janusz.
Jak zapewnia Adrian Lubszczyk, naczelnik Biura Promocji, Kultury i Sportu w żorskim Urzędzie Miasta, omawiany dokument jest dopiero pierwszym etapem starań inwestora o ewentualne rozpoczęcie tego typu działalności w tym miejscu.
To jest tak zwana decyzja środowiskowa, pierwszy etap całego procedowania. Teren, o którym rozmawiamy, nie jest terenem miejskim, jest terenem prywatnym, przeznaczonym pod działalność produkcyjną, zgodnie z Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego, a taka działalność dopuszcza także działalność związaną ze zbiórką i obróbką odpadów - wyjaśnia Adrian Lubszczyk.
Miasto jest stroną w postępowaniu, gdyż w polu oddziaływania ewentualnej inwestycji znajdują się należące do miasta działki. Z tego powodu żorski samorząd nie może wydać koniecznej decyzji środowiskowej, gdyż działałby niejako we własnym interesie. W takim przypadku decyzję wydają inne, najczęściej sąsiednie samorządy - tym razem padło na gminę Mszana, gdzie znaleźć można dokumenty poświęcone inwestycji.
Jeśli zostanie wydana pozytywna decyzja środowiskowa i inwestor zdecyduje, że na podstawie tej decyzji chce kontynuować proces inwestycyjny, to będzie mógł wystąpić z jednej strony o pozwolenie na budowę, z drugiej strony o wszystkie kolejne decyzje środowiskowe, związane już z prowadzeniem konkretnego typu działalności na tym konkretnym terenie - dodaje Adrian Lubszczyk.
Inwestorem chcącym otworzyć punkt w omawianym miejscu jest Ryszard Gruszka. Do tej pory prowadził on swoją działalność niedaleko żorskiego dworca PKP, jednak ze względu na decyzję kolejowych spółek będzie się musiał z tej lokalizacji wynieść. Szuka więc nowego miejsca dla swojego biznesu, i jak zapewnia, w omawianej lokalizacji nie zamierza prowadzić ani przeróbki, ani składowania odpadów.
To jest inwestycja polegająca na uruchomieniu punktu skupu odpadów złomu, nie będzie to punkt zbierania i przetwarzania, tylko punkt skupu. Nie będzie tam odpadów biodegradowalnych, tylko takie, które są surowcami dla hutnictwa. Nie skupujemy akumulatorów, opon, o żadnym składowaniu w sumie czegokolwiek tam mowy nie będzie. Jeżeli skupimy złom i osiągnie ten skup wielkość hurtową, a wielkość hurtowa to jest ponad 20 ton, to wywozimy wszystko automatycznie do huty albo do innego zakładu przeróbki - wyjaśnia przedsiębiorca.
Zapewnia też, że dojazd do ewentualnego punktu skupu poprowadzony będzie od strony Elektrociepłowni, a nie ich domostw, bo tamtejsze drogi mają ograniczoną nośność. Zwraca też uwagę na bufor, oddzielający planowaną inwestycję od okolicznych domostw.
Do najbliższych zabudowań jest ponad 100 metrów. To musi wystarczyć - przyznaje Ryszard Gruszka.
Toczące się w gminie Mszana postępowanie potrwa do 26 listopada. Zostało ono przedłużone z uwagi na skomplikowany charakter sprawy i konieczność uzyskania opinii m.in. RDOŚ i PPW Wody Polskie. Do tego czasu zainteresowani mogą zapoznać się na miejscu z aktami sprawy. Inwestor zapewnia również, że planuje spotkać się z mieszkańcami tych terenów, by wyjaśnić swoje intencje i plany.
Może skoro Mszana to opiniuje, niech zrobią to w Mszanie koło urzędu gminy. Przy okazji dodawania złomu, mieszkańcy będą mogli załatwić sprawy w urzędzie.
Jak chce Pan Ryszard prowadzić taką działalność to niech zbuduje dojazd z DK81 a nie po lokalnych drogach. Dojazd do elektrociepłowni nie jest przystosowany do takiego ruchu. Na Wyzwolenia ledwo ciężarówki się mieszczą, a Pszczyńska w kierunku elektrociepłowni rozpada się - ciężko przejść na nogach a co dopiero dojechać.
Lepszym miejscem byłby teren strefy na granicy Żor i Baranowic.