Rzeźbi monstrancje z grafitu. Arkadiusz Praszelik - górnik, ratownik, artysta [ZDJĘCIA]
Prawdopodobnie jako jedyny na świecie tworzy monstrancje z grafitu. Ich wyjątkowość podkreśla dodatkowo fakt, że zdobią je motywy górnicze. Niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju rzeźby są efektem wielu godzin pracy i ogromnej pasji. Arkadiusz Praszelik, górnik z KWK Rydułtowy i ratownik górniczy tworzy dzieła, które trafiają nie tylko w różne zakątki świata, ale także do rąk miejscowych górników i ratowników.
Dyrektor kopalni dostrzegł talent
Tworzy odkąd pamięta. Rzeźba od zawsze była jego największą pasją. Swoje zdolności rozwijał na zajęciach w ognisku plastycznym w Rydułtowach. - To kuźnia talentów - mówi Arkadiusz Praszelik z Lubomi w rozmowie z Nowinami wspominając początki swojej twórczości. Nigdy jednak nie chwalił się dziełami, jakie wychodziły spod jego ręki. Mimo to został dostrzeżony.
- Kiedy 17 lat temu zacząłem pracę na kopalni - dziś to KWK Rydułtowy, ówczesny dyrektor, Janusz Matuszek wyłuskał mój talent - wspomina górnik. - Zachęcił, żebym tworzył różne rzeczy, które później były wręczane jako statuetki czy prezenty okolicznościowe.
Dwa razy nie trzeba było powtarzać. Pasja rozwinęła się na dobre, zajmując stałe, ważne miejsce w życiu. Artysta próbował nowych materiałów, realizował kolejne wizje. W największej mierze związane z rzeźbą, która od zawsze była najważniejsza w twórczości Arkadiusza Praszelika. Dziś trudno zliczyć, jak wiele prac powstało przez te kilkanaście lat, jak wielu górników i ratowników odchodzących na emeryturę otrzymało pamiątkowe rzeźby. - Obdarowani w końcu poznają autora - stwierdzamy. Arkadiusz Praszelik przytakuje z uśmiechem.
Ale nie rozmawialibyśmy, gdyby nie Piotr Bulenda, kierownik pogotowia w Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu Śląskim, który zadzwonił pewnego dnia z nieskrywaną radością oznajmiając, że przekonał utalentowanego ratownika, by opowiedział o swojej pasji. - To prawdziwy artysta, w dodatku bardzo dobry człowiek i skromny - podkreślał zachęcając jednocześnie, by zobaczyć prace. Sprawdziliśmy. Trudno się nie zachwycić.
Święta Barbara na poziomie 1150
Mogą ją zobaczyć tylko ci, którzy tam pracują. Głęboko pod ziemią, w kopalni w Rydułtowach znajduje się piękna rzeźba św. Barbary. Powstała na zamówienie kopalni, kiedy otwierano poziom 1150. To autorska wizja twórcy. Wykonana z gliny, metrowa figura patronki górników. - Jest trochę "rozwiana" - wyjaśnia Arkadiusz Praszelik, opisując swoje dzieło. - Ale tam po prostu mocno wieje, stąd taki pomysł.
Za św. Barbarą znajduje się wykonana ze styropianu bryła węgla. - Styropian jest tanim i łatwym w obróbce materiałem. Sięgam po niego, kiedy trzeba ograniczać koszty. Ale odpowiednio podstylizowany jest nie do rozpoznania - dodaje.
To jedna z wielu rzeźb, które znajdują się w rydułtowskiej kopalni. Inną jest Skarbnik - figura większa od człowieka, wspólne dzieło taty i córki Nel. - Powstał na obchody barbórkowe, brał też udział w gwarkach na Politechnice, był również na dole, ale kiedy poziom zlikwidowano, wrócił na powierzchnię. Tak sobie wędruje ten Skarbnik - mówi artysta.
Arkadiusz Praszelik stworzył również miejsce pamięci, które znajduje się w Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu Śląskim. Trafiła tu z kopalni Krupiński tablica upamiętniająca ratowników, którzy zginęli niosąc pomoc. Stworzono jej godne miejsce. Prace trwały około trzy miesiące. Miejsce wygląda jak fragment chodnika, w całości zostało wyrzeźbione. Są plany, by upamiętnić tu również górników, którzy zginęli w katastrofie w ubiegłym roku.
Naturalnej wielkości figura papieża
W bocznym ołtarzu kościoła pw. św. Jerzego w Rydułtowach można podziwiać kolejne prace naszego rozmówcy. Znajduje się tam figura Jana Pawła II, wykonana z dbałością o każdy szczegół. Obok - płaskorzeźba przedstawiająca dwie rydułtowskie wieże - szybową i kościelną, na tle hałdy Szarlota.
Do różnych kościołów trafiły też kielichy umocowane na podstawach z bryły węgla. Do jednej z kaplic zamówiono 1,5-metrową grafitową figurę św. Barbary. - Grafit nie wybacza - stwierdza Arkadiusz Praszelik. - Trzeba mieć wizję od początku do końca, rozpisane proporcje, lepiej się nie pomylić - objaśnia. Wymagający materiał w ukończonej pracy odwdzięcza się pięknym efektem.
Uzdolniony mieszkaniec Lubomi wielokrotnie tworzył również różnego rodzaju inscenizacje okolicznościowe. W sali kopalni Rydułtowy, gdzie odbywają się m.in. uroczystości barbórkowe wystylizował żyrandol na wzór takich z kryształami - jednak zamiast nich - umieścił bryłki węgla. Do niedokończonych jeszcze pomysłów należą np. szachy, których figury będą mieć podstawy z węgla. Królową będzie św. Barbara, królem - skarbek.
Monstrancje z grafitu
To unikatowe dzieła. Grafitowe monstrancje z motywami górniczymi są absolutnie zachwycające. Prawdopodobnie nikt na świecie nie tworzy podobnych. Za to one wędrują w różne zakątki globu. - Pierwsza monstrancja pojechała do Lourdes z pielgrzymką. Została poświęcona, w trasie, w pociągu, odbywały się przy niej adoracje. Podarowano ją tam jako wotum - mówi twórca.
Od kolejnej nie sposób oderwać oczu. Monstrancją jest figura świętej Barbary, która na wysokości serca podtrzymuje dłonią kustodium (miejsce na hostię – przyp. red.). Podziwiać mogą ją wierni kościoła w Bełku, gdzie znajduje się na stałe.
- Sam nie wiem, gdzie trafia większość z nich - stwierdza Arkadiusz Praszelik i przytacza historię sprzed kilku dni. - Jedna monstrancja chwilowo do mnie wróciła. Z kościoła w Austrii. Okazało się, że ksiądz w tamtejszej parafii uznał, iż mój podpis umieszczony na spodzie to za mało. - Powiedział, że od spodu nikt nie patrzy, żebym jako autor podpisał się z tyłu, na pamiątkę - przytacza słowa duchownego. - Wygraweruję i monstrancja wróci do Austrii.
Do kościołów trafiają również kielichy, których podstawa jest wykonana z węgla. Jeden z nich znajduje się w świątyni na Orłowcu w Rydułtowach. Zdjęcia kilku z nich można zobaczyć w galerii zdjęć.
Talenty zapisane w genach
W rodzinie Praszelików talenty artystyczne są dziedziczone z pokolenia na pokolenie. - Mój tata pracował na KWK Anna, a w wolnych chwilach robił różne rzeczy z metaloplastyki – jakieś kilofki, szable – mieliśmy tego w domu bardzo dużo – wspomina nasz rozmówca. Dodaje też, że „dwóch Praszelików, z dwóch pokoleń ma coś na pszowskim rynku”. Pan Arkadiusz stworzył grafiki na wagonie upamiętniającym kopalnię Anna. Z kolei jego ojciec wykonał orła, który znajduje się na szczycie pamiątkowego obelisku.
- Z tym orłem jest taka ciekawostka - powstał w czasach jak była komuna i wtedy nie można było założyć mu korony. One długi czas leżały u nas na półce i czekały. Dopiero jak ten obelisk odnawiali do jakiegoś poświęcenia i już był inny ustrój, to ta korona została dodana. I to pamiętam tak wyraźnie z dzieciństwa, że pytałem o te korony "tato, co to?", a on odpowiadał „to z tego orła, nie pozwolili tego dać". Byłem dumny z taty.
A teraz jest dumny również ze swojej córki, która rozwija talent na ASP. Nel Praszelik ma już zresztą pierwsze sukcesy na koncie. Stworzyła figurę Utopca, która znajduje się w parku w Lubomi. To postać opisana przez urodzonego właśnie w Lubomi Brunona Strzałkę, pisarza i folklorystę. Młoda artystka wykonała też renowacje obrazów ukazujących stacje drogi krzyżowej. Renowacjami planuje zajmować się zawodowo. I co ważne, swoją wiedzą dzieli się z tatą, który chętnie korzysta z jej podpowiedzi i rozwiązań, by tworzyć kolejne wyjątkowe prace.
Ginące hobby.