O uchodźcach w Żorach: Ubrania dla nastolatków, leki dla dzieci, buty. Tego potrzeba na już
Podczas charytatywnego koncertu Wolna Ukraina w Żorach, odbył się panel dyskusyjny z Allą Brożyną oraz Lubą Karlińską, które opowiedziały o sytuacji uchodźców w mieście oraz o najpilniejszych potrzebach.
Jak postrzegany jest proces aklimatyzacji Ukraińców w Polsce?
- Jesteśmy bardzo podobni, języki mamy podobne, bo aż 70% wspólnego słownictwa, dlatego tak szybko uczymy się języka polskiego - powiedziała Alla Brożyna.
- Z jednej strony jesteśmy bardzo podobni, a z drugiej bardzo się różnimy. Uważam, że to od człowieka zależy jak on chce odbierać pewne momenty. My jako Polacy, uważam, że dobrze się zachowujemy wobec Ukraińców - powiedziała Luba Karlińska. - Mówią, że Polska najlepiej się angażuje. Ludzie zaczęli inaczej myśleć o Polakach, z całym szacunkiem mówią o Polakach, o tym zaangażowaniu, które Polska daje, bo żaden inny kraj nie daje tyle czułości i miłości od siebie co Polska. Uważam, że jeśli Ukraińcy, którzy tu przyjechali będą uczciwi wobec tej sytuacji, wobec Polaków, którzy im pomagają, to będzie bardzo dobrze - dodała.
Jaka jest sytuacja uchodźców w Żorach na tle innych miast?
- Uważam, że jak na nasze małe miasto to bardzo dobrze przyjmujemy uchodźców, pomagamy. Może od pierwszych dni to różnie wyglądało, natomiast zorganizowaliśmy się wszyscy: wolontariusze, Organizacje Pozarządowe, Urząd, instytucje miejskie. Robimy wszystko by wesprzeć i pomóc zbudować przyszłość dla osób, które tu przyjeżdżają albo przynajmniej wesprzeć w tym okresie, w którym są, nawet jeśli chcą później wrócić do domu... tylko pytanie - czy będą mieli dokąd wracać - powiedziała Alla.
Jak możemy skutecznie i najlepiej pomóc?
- Mogę powiedzieć ze swojego punktu widzenia. Przyjechały do nas matki, które mają jedno lub kilkoro dzieci. Te dzieciaki nie są już niemowlakami, więc nie przynoście już pampersów, bo mamy ich bardzo dużo i one leżą. Dzieci chorują, potrzebują leków (kropli do nosa, tabletek na gardło, leków na gorączkę itd). Nie przynoście też czekolady. Dzieciaki w wieku 5-17 lat potrzebują zwykłych rzeczy: bielizny, skarpetek, butów. Potrzebujemy dokładnie tego, co w normalnym domu. Poza tym brakuje kaszy gryczanej, mleka, wody butelkowanej - mówi z kolei Luba.
- Jestem zaskoczona rzeczami, które ludzie przynoszą. Czasem w ciucholandach są rzeczy lepsze. Nie chodzi o to, by przynosić to, czego my już nie potrzebujemy. To są takie same osoby jak my. Nikt lepszy, nikt gorszy - dodała.
- Ja jeszcze dodam od siebie, że warto po prostu zadzwonić do danego punktu wsparcia rzeczowego i zapytać, czego potrzeba. Takim punktem jest chociażby Żorskie Centrum Organizacji Pozarządowych czy Kościół Zielonoświątkowy. Jak chcemy pomóc - dzwonimy, kontaktujemy się z wolontariuszami i przynosimy to, co rzeczywiście jest potrzebne - dodała Alla.
Czego potrzebują sami wolontariusze?
- Na dzień dzisiejszy potrzebujemy wsparcia psychologicznego, my jako wolontariusze także i osoby przyjmujące uchodźców, dlatego, że musimy się borykać z różnymi sytuacjami. Najgorzej jest tym uchodźcom, którzy przyjeżdżają teraz, na trzeci tydzień. To są ludzie, którzy przez 10-12 dni żyli w piwnicach w szkołach. Uciekali pod ostrzałem. To ludzie, którym wojna będzie się śniła co noc. Takie osoby potrzebują wsparcia psychologicznego, spotkań z psychologami, warsztatów. Również my i osoby przyjmujące naszych nowych mieszkańców - mówi Alla. - To jedna rzecz. Drugą rzeczą jest to, że to bardzo miłe, gdy ludzie przynoszą wolontariuszom do punktów jedzenie. Wolontariusze często zostawiają rodziny i mają dyżury, np. 24 godzinne. Ludzie przyjeżdżają z dziećmi nawet w nocy. Są różne sytuacje, np. dzieci są przeziębione i trzeba dać im coś ciepłego do picia, dać im jeść - dodała.
Zakwaterowanie uchodźców
Nadal potrzebne jest wsparcie chociażby w postaci mieszkań czy pokoi lub miejsca do noclegu dla uchodźców.
Zobacz wiecej: