Co seniorzy lubią najbardziej w byciu babcią lub dziadkiem?
21 i 22 stycznia wypada Dzień Babci i Dziadka. Z tej okazji postanowiliśmy zapytać członków Uniwersytetu Trzeciego Wieku o to, co najbardziej im się podoba w byciu babcią lub dziadkiem. Porozmawialiśmy o ich uczuciach, ulubionych wspomnieniach, a także o relacjach z wnuczętami.
Uniwersytet Trzeciego Wieku, czyli stowarzyszenie aktywnych seniorów
Nie bez powodu poprosiliśmy osoby z żorskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku o rozmowę. Członkowie tego stowarzyszenia to osoby bardzo aktywne, pełne pasji i zaangażowania. Mają w sobie ogromne pokłady energii, charyzmy i cieszą się z każdego dnia. Chcą żyć pełnią życia i wykorzystują każdą wolną chwilę na rozwijanie swoich pasji i zainteresowań. Mają coś, czego niejedna młoda osoba może im pozazdrościć – chęci i szczerego uśmiechu na twarzy.
Nietrudno więc sobie wyobrazić, że takie osoby po prostu muszą być świetnymi babciami i dziadkami, prawda?
Druga młodość, dzielenie się pasją, bezwarunkowa miłość i ciepły gest – to seniorzy kochają najbardziej w byciu babcią lub dziadkiem
Do rozmowy zaprosiliśmy trzy panie i trzech panów. Niektórzy z nich mają całe gromadki wnuków, inni dopiero garstkę. Niektóre z wnuków opisanych przez seniorów to jeszcze maluchy, a niektóre z nich to już nastolatkowie i młodzi dorośli. Ba! Jeden z panów wspomniał, że być może niedługo doczeka się prawnucząt. Dzięki temu mogliśmy poznać punkty widzenia seniorów na różnych etapach bycia dziadkiem lub babcią – jedni dopiero zaczynają swoją przygodę, a inni są już doświadczonymi dziadkami.
Spotkanie to było bardzo emocjonalne i wzruszające dla obu stron i mamy nadzieję, że czytelnikom po przeczytaniu tego artykułu również zakręci się łezka w oku.
Co pani Karolina Glanert lubi najbardziej w byciu babcią?
– Mam 62 lata. Lubię być babcią, ogólnie. To jest zaszczyt przede wszystkim, mieć wnuki. Wnuki, które szanują babcię. Kocham ich nad życie. Bez wnuków to życie po prostu nie byłoby takie, jakie rodzinne życie powinno być – opowiada z uśmiechem – Troje wnuków mam w Zachodniopomorskiem, dwoje mam tutaj (na Śląsku). Jeden wnuk, kawaler ma już 24 lata, druga wnuczka ma 22 lata. Kolejny wnuk ma 17, potem 15, a najmłodsza wnuczka 12. Także kocham ich nad życie – podkreśla pani Karolina – gramy w piłkę razem – opowiada, przywołując najlepsze wspomnienia – gramy w paletki, pływamy razem. Zawsze lubiliśmy grać w "państwa-miasta", a nawet w kółko i krzyżyk, planszówki. Mam bardzo dobre relacje z wnukami – podkreśla.
Pani Karolina postanowiła podzielić się z nami zdjęciami swoich wnuków:
Co pani Teresa Nowak lubi najbardziej w byciu babcią?
– Mam 68 lat – zaczyna – Bardzo lubię być babcią. Babcia to po prostu przedłużenie młodości. Dziadkowie są zawsze zakochani w swoich wnukach, bo wnuki to jakby druga młodość. To ogromna różnica być babcią, a mamą, bo to kwestia dojrzałości uczuć. Kiedyś chciałam być jak najdłużej mamą, żeby czuć się młodo, ale w pewnym momencie życia wnuki są dopełnieniem rodziny. Dziadkowie mogą wiele przekazać swoim wnukom – ciepło, doświadczenie, miłość, cierpliwość. Dla wnuków tacy dziadkowie to skarb. Ja czuję się bardzo przebojową babcią, taką, która pójdzie na basen, do kina, a nawet do pracy na komputerze. Byłam bardzo długo czynna zawodowo – wyjaśnia – pracowałam do 65 roku życia. Nadal mam swoje pasje – taniec, wędrówki, jazda na rowerze. Tak podsumowując, to wielkie szczęście usłyszeć od swojej wnuczki “babciu ja cię kocham!” albo widzieć w oczach starszych wnuków wyraz ciepłej akceptacji. Chciałabym przekazać moim wnukom, że to wielkie szczęście mieć przy sobie kogoś bliskiego, kogoś na całe życie. Tak, jak ja mam mojego męża i dziadka. Razem wspólnie staramy się im uprzyjemniać życie. To są same miłe wspomnienia… Trudno mi jest to wyszczególnić, poszukać, które jest to najlepsze. Każdy pobyt z moimi wnukami sprawia mi wielką przyjemność – tłumaczy pani Teresa.
Co pani Małgorzata Niemiec lubi najbardziej w byciu babcią?
- Mam 67, niedługo 68 lat – mówi z uśmiechem- W byciu babcią najbardziej lubię radość z życia i przebywanie z wnukami. Dużo pomagaliśmy w wychowywaniu dzieci i to dawało nam radość, młodość, uśmiech na co dzień. Te wspomnienia opieki nad dziećmi i łączenie obowiązków na Uniwersytecie, dojeżdżanie do Rybnika, to było takie dynamiczne życie. Uważam, że to, że mamy wnuki powoduje, iż czujemy się młodsi o całe 10-15 lat, szczególnie mój mąż – odpowiada – jego uśmiech jest po prostu rewelacyjny, gdy się spotyka z wnukami. Mam pięcioro wnucząt – wyjaśnia – troje z nich uczęszcza do szkoły muzycznej. Zatem nasze ulubione z mężem wspomnienie, to koncerty dzieci w Teatrze Małym w Tychach – niesamowite przeżycia. Natomiast ze strony syna dzieci są bardzo wysportowane. Lubię wspominać dziecięce przedstawienia, zwłaszcza w okresie bożonarodzeniowym, gdy dzieci były poprzebierane i z entuzjazmem grały swoje postacie. Oboje z mężem lubimy robić zdjęcia, filmiki. Nagrywamy to razem, robimy kolaże, prezentacje i dajemy dzieciom na pamiątkę. Myślę, że jest to dobry prezent dla wnuków i dla nas, żeby nie zapomnieć o wspólnie spędzonych chwilach – opowiada Pani Małgorzata, zapytana o ulubione wspomnienia.
Co pan Ryszard Wesołowski lubi najbardziej w byciu dziadkiem?
– Mam 62 lata – odpowiada pan Ryszard – Wszystko lubię – mówi, zapytany o to, co jest najlepsze w byciu dziadkiem – to tak, jakby Oscara dostać. Co lubię najbardziej? Te małe rączki, które obejmą, przytulą, powiedzą “dziadek, kocham cię”, to jest cudowne! Zaśpiewają, pięknie grają, to jest super, takie miłe, słodkie. A tak w ogóle, to przebywanie na co dzień, wspólne zabawy. Rozkochałem ich w przyrodzie – opowiada – taka banalna zabawa, dobieraliśmy listki do drzew i to naprawdę sprawiało im sporo zabawy, satysfakcji. Tak, jak tutaj koleżanki wspominały, to jest zaszczyt, być dziadkiem, babcią. Ja mam utrudniony ten kontakt bezpośredni z wnukami, bo moje dzieci mieszkają zagranicą, ale jak to się mówi – można być daleko i być blisko, prawda? – śmieje się – ten kontakt w tej chwili przez covid jest trudny, ale namiastka tego kontaktu jest, bo można rozmawiać przez media społecznościowe, komunikatory. Nie mniej jednak, ten bliski kontakt jest najważniejszy. Ile było możliwości to wykorzystałem. Oni nas odwiedzali, ja ich. Radzimy sobie. Maksymalnie jaka jest możliwość, to wykorzystujemy. Cieszymy się tą wspólną chwilą, jest dobrze. Nadmienię, że ja w przeciwności do moich koleżanek, te wnuki mam młodsze. One są jeszcze na etapie “laurkowym” że tak to powiem, a to jest frajda, dzieło sztuki ta laurka. To jest ta radość bycia dziadkiem – dodaje.
Co pan Jan Łukowski lubi najbardziej w byciu dziadkiem?
– Mam 76 lat – mówi pan Jan – Bardzo lubię być dziadkiem. Spotykamy się często, jak tylko jest to możliwe. Wnuki mam już dorosłe, szykują się do stanu małżeńskiego. Mam trzy wnuczki i jednego wnuka. Wszyscy pracują, jedna wnuczka studiuje. No i tak czekamy na prawnuki – śmieje się – tego się spodziewamy i myślimy, że to będzie wielka radość, jeżeli się doczekamy. Bardzo lubimy się spotykać, lubimy śpiewać, dzieci mają do tego smykałkę. To jest bardzo energetyzujące i łączące, czuję wtedy taką więź. Kiedyś wnuki często były u nas i uczyliśmy ich podstawowych rzeczy. Pamiętam, jak wnuczki stawiały pierwsze kroki, jak się podniosły. Od najmłodszych lat mieliśmy kontakt z dziećmi. Mamy super kontakt – tłumaczy.
Co pan Ludwik Glanert lubi najbardziej w byciu dziadkiem?
– Mam 69 lat – wyjaśnia – Najbardziej lubię spotykać się z wnukami, uczestniczyć w ich życiu. Jak chodzili do szkoły sportowej, to często jeździłem i robiłem zdjęcia, cieszyłem się, gdy mieli sukcesy. Robiłem zdjęcie, filmik i potem się dzieliłem z wnukami. Lubiłem też zimą na sanki pojechać, gdy były małe. Chodziliśmy na górkę i zjeżdżaliśmy, a latem uczyłem ich grać w piłkę. Lubię, gdy dzieci mają dużo ruchu, uczę ich takiego nawyku. Ja też trenuję, mam ciężarki i ćwiczę. Wnuki co prawda nie ciągnęło do ciężarków, ale na dwór, na spacery do lasu jak najbardziej. Wtedy robię dużo zdjęć wnukom. Kocham je i cieszę się, że jestem dziadkiem – mówi na koniec.
Złożyliście już życzenia swoim babciom i dziadkom?