Roztrzęsiona i zapłakana kobieta w Komendzie Miejskiej Policji w Żorach pojawiła się w poniedziałek, 25 października w godzinach porannych. Próbowała wytłumaczyć policjantom dlaczego potrzebuje pomocy. Niestety z uwagi na barierę językową kontakt z kobietą był utrudniony, a jej wyjaśnienia nie były na tyle jasne, by ustalić, czy padła ofiarą przestępstwa, czy była uczestnikiem innego zdarzenia.
Zmarzniętej 59-latce mundurowi zaproponowali ciepłą herbatę i natychmiast skontaktowali się z asystentem międzykulturowym działającym przy Urzędzie Miasta w Żorach. Gdy ten przybył w krótkim czasie do komendy stróże prawa ustalili co tak naprawdę się wydarzyło.
Jak się okazało 59-latka przyjechała w nocy do Żor i została zakwaterowana w jednym z hosteli pracowniczych. Nad ranem wyszła z budynku żeby się rozejrzeć i wówczas to straciła orientację w terenie. Dodatkowo pojawienie się obcych osób w pobliżu wywołało u niej strach i spowodowało, że zaczęła iść przed siebie. Roztrzęsiona dotarła do Żorskiego Centrum Przesiadkowego, gdzie jej losem zainteresowała się młoda kobieta. Później dzięki wskazówkom kierowcy jednego z autobusów komunikacji miejskiej przyjechała do komendy.
59-latka nie posiadała przy sobie telefonu i pieniędzy. Nie znała też adresu zakwaterowania i nie dysponowała żadnymi danymi pracodawcy. Tłumaczyła, że wszystkie informacje zapisała w telefonie, który zostawiła w hostelu.
Z pomocą asystenta kulturowego, które to stanowisko w Żorach piastuje pani Alla Ożyjewska-Brożyna udało się szybko ustalić, gdzie 59-latka została zakwaterowana i odwieźć kobietę z powrotem.
Mądralo nie obrażaj policjantow...mysle, że kobieta z przerażenia i zdenerwowania mogła niewyraźnie mowić, a może dodatkowo ma wady wymowy...szkoda, że po ciebie nie zadzwonili, bo pewnie pokazałbys swoją znajomosć języków obcych:))
Policja musi mieć wysoki poziom jak z Ukrainka nie umia się dogadać. Dno. Zostały wam suszarki.