Idzie luty, obuj buty (a konkretnie "korki")
Bożydar Nosacz bezbłędnie o ogłoszonej przez premiera Morawieckiego "amnestii dla boisk".
Rząd zezwolił łaskawie (na razie na dwa tygodnie), aby od 12 lutego można było uprawiać „wszelką aktywność sportową na otwartej przestrzeni”. Ten komunikat ucieszył wielu ludzi rozpaczliwie poszukujących w otaczającym świecie oznak normalności i zdrowego rozsądku.
Bez wątpienia obwieszczona przez premiera Morawickiego „amnestia dla boisk” uradowała też zawodników niższych lig piłki nożnej, którzy będą mogli legalnie zacząć treningi i rozgrywać sparingi przed rundą wiosenną. Ale z ulgą odetchnęli nie tylko piłkarze, ale również:
1) pracownicy sanepidu, którzy nie muszą już udawać, że w drodze z pracy lub jadąc na zakupy nie widzą 22 chłopów uganiających się „nielegalnie” po jakimś wiejskim boisku,
2) policjanci, którzy albo sami grają w piłkę w amatorskich zespołach, albo robią to ich koledzy, przez co byłoby im strasznie niezręcznie nakładać mandaty na „nielegalnych” sparingowiczów (albo jeszcze gorzej – przymykać oko na łamanie przepisów, choćby nie wiem jak głupie one były),
3) dziennikarze sportowi, przed którymi albo ukrywa się sam fakt rozgrywania „nielegalnego” meczu, albo stawia się przed okrutną decyzją, czy podać wynik meczu w gazecie czy na portalu, ale ze świadomością, że będzie to de facto donos do sanepidu,
4) wielu kibiców, których wkurza fakt, że tam, gdzie chodzi o dużą kasę (patrz: zawodowe ligi piłkarskie), to jakoś ograniczenia pandemiczne wydają się łagodniejsze, wirus mniej szkodliwy, a zawodnicy roztropni, odpowiedzialni, utrzymujący dystans i zdecydowanie zdrowsi niż amatorski plebs,
5) wielu rodziców, którzy z jednej strony chcieliby, aby ich pociechy odłożyły na chwilę smartfony i poszły pograć w coś na świeżym powietrzu, ale nie zdążyli, nie potrafili lub nie chcieli (bo np. uznali to za „przegięcie”) zapisać swoich dzieci do narodowej kadry sportowej „w czymś tam”, co gwarantowałoby zwolnienie z obowiązujących obostrzeń,
6) spora część obywateli naszego kraju, która myśli podobnie jak w p. 4 (gdzie duża kasa…), a do tego nie stać jej ani na wczasy na Zanzibarze, ani na pobyt w ekskluzywnym spa (oczywiście świadczącym wyłącznie usługi rehabilitacyjne, medyczne, pilne i w ogóle ratujące życie i zdrowie ludzkie), więc pozostaje im pobiegać za piłką na wiejskim boisku czy innym orliku.
Z najlepszymi życzeniami dla wszystkich odnajdujących się w którejkolwiek z sześciu powyższych grup, a zwłaszcza z życzeniem, aby po dwóch zapowiedzianych tygodniach dobra passa się nie zakończyła.
Zobacz pozostałe teksty Bożydara
Masz informację, która nadawałaby się do tej rubryki i chcesz się nią podzielić? Napisz: bozydar.nosacz@outlook.com