Wanda Sitek
Urodziła się 29 stycznia 1916 r. w Sosnowcu jako dziecko robotników Franciszka Hanuszkiewicza i Marii z domu Ociepa. W wieku 4 lat posłano ją do miejscowej ochronki parafialnej, a kiedy miała 7 lat została posłana do Publicznej Szkoły Powszechnej w Sosnowcu. W 1930 r. wstąpiła do Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego im. Marii Konopnickiej w Sosnowcu. Egzamin dojrzałości i dyplom na nauczycielkę szkół powszechnych otrzymała w roku 1935.
We wrześniu 1936 r. Kuratorium Okręgu Szkolnego Śląskiego zatrudniło ją jako nauczycielkę w Lasowicach (powiat Tarnowskie Góry). W ciągu następnych miesięcy zaczęła pracować dodatkowo w kolejnych trzech szkołach na terenie Tarnowskich Gór. W nowym roku szkolnym 1937/38 została zakontraktowana w Szkole Powszechnej w Pniowcu (powiat Tarnowskie Góry). Na własną prośbę, ze względów rodzinnych, przeniesiona została w 1938 r. do Szkoły Nr 1 w Mszanie. Tam pracowała do wybuchu II wojny światowej.
Z chwilą wybuchu wojny wróciła do Sosnowca całkowicie pozbawiona swego mienia, które zostało zajęte przez władze okupacyjne. Mieszkała wtedy u matki. Utrzymywała się wyłącznie z potajemnie udzielanych lekcji. W maju 1940 r. została aresztowana przez gestapo pod zarzutem nielojalności wobec władz niemieckich. Ostatecznie została zwolniona z aresztu. Pozostawała bez pracy, mieszkając nadal w nędzy razem z matką i niezdolną do pracy siostrą. Dopiero w grudniu 1940 r. została przyjęta do pracy w urzędzie nieruchomości w Sosnowcu. Wkrótce ponownie wezwano ją na gestapo gdzie podpisała listę narodowościową. W roku 1942 zaszeregowano ją do grupy III. W urzędzie nieruchomości pracowała do końca wojny, jednocześnie wieczorami uczyła potajemnie języka polskiego i historii. W 1945 r. wróciła do Mszany i ponownie została nauczycielką w tutejszej szkole, biorąc udział w jej odbudowie. Sama w swoich zapiskach tak wspomina te czasy: „Rok 1945. (...) Pod koniec kwietnia tegoż roku pieszo z Rzędówki przywędrowałam przez wysadzony w Paruszowcu most i zdruzgotany Rybnik do Mszany. Zastałam totalnie spustoszoną wieś. Szczególnie wstrząsający dla mnie był widok okaleczonej szkoły. Pociski artyleryjskie uczyniły wyłomy w murach i dachu. Wybito wszystkie szyby. W niektórych klasach podłożono ogień, który je doszczętnie zniszczył. Pastwą płomieni padły urządzenia szkolne, akta, kronika szkolna i pomoce naukowe. Z dala już budynek straszył pustymi oczodołami okien. Z trwogą w sercu przekraczałam te piękne niegdyś mury. Dziś – totalnie zdewastowane wnętrza bez drzwi. Pozostawione resztki słomy, rumowiska, puszki z konserw – wszak kwaterowało tu wojsko. Przerażona stanęłam bezradnie z pytaniem sobie zadanym: Co począć? Jestem tu pierwsza na posterunku odbudowy szkoły. Od czego zacząć? Trzeba życie przeorać – pora wracać do pracy – dyktowało serce – a młode ręce są silne. Zaczęłam więc od spisu dzieci w wieku szkolnym. Wędrując przez wieś, spotykałam młodzież, mych dawnych uczniów, a z niektórymi łączyły mię listy wojenne. Trudno było prosić o pomoc w odgruzowaniu szkoły, skoro ci starsi odgruzowywali własne domy. Mimo to znaleźli się chętni na czele z Jerzym Hermanem – pomocniczym nauczycielem. Była już pomoc, a wnet zjawił się mianowany kierownik Ernest Sztojer, który pochodził z sąsiedniej wsi Świerklany, a wrócił z obozu jenieckiego jako były polski oficer i nauczyciel. Stanęliśmy przed ogromem zadań. Gdyby choć czternastolatków nauczyć pisowni polskiej, gdyby choć jedną klasę – salę uruchomić. Skąd wziąć fundusze na szkło do okien? Padł pomysł. Zróbmy tyjater – ludzie przyjdą – będzie trochę funduszy na szkło. Zgoda… ale scena? – u Polnika na beczkach z piwa. I zaczęły się próby wieczorami przy karbidkach. Powstało widowisko pt. „Dla Boga i Ojczyzny!” Główne role odegrali: Trudka Fojcik i Alojz Szpandel. Już kiedy ze sceny na widownię padły słowa: „Ojczyzna ma droga, to cały ten kraj, to lasy i pola i ogród i gaj, to szereg tych chat, gdzie mieszka chłop szczery, rodzinny nasz brat!” Sromotne brawa huknęły z widowni, zaszkliły się oczy i grającym i widowni. „O mowo polska – tyś arką przymierza między starymi, a nowymi laty”. Z biletowej kasy na ręce kierownika Sztojera wpłynęła kwota 1 tysiąc złotych na oszklenie choć jednej klasy. Potem były następne datki… dalsze tyjatry i tańce ludowe i wyjazd do Opola na konkurs taneczny i wyróżnienie naszej grupy zespołowej. To właśnie ta wieś, ta odbudowa szkoły, ten entuzjazm wspólnej pracy w odbudowie wsi i szkoły sprawił, że tu jest moje miejsce, to jest mój dom”.
Działała na wielu płaszczyznach. Przez kilka miesięcy pełniła funkcję kierownika Publicznej Szkoły Powszechnej nr 1 w Mszanie. Była radną Prezydium Gminnej Rady Narodowej, ławnikiem Sądu Rejonowego oraz członkiem zespołu redakcyjnego gazetki parafialnej „Wiesiadnik”. Działała w kole gospodyń wiejskich. W 1969 r. za swoją działalność została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi. Z zacięciem opisywała swoją małą ojczyznę. Dzięki stworzonej przez nią kronice szczegółowo możemy poznać historię Mszany z czasów II wojny światowej i po jej zakończeniu, a także losy mszańskiej szkoły.
9 sierpnia 1947 r. Wanda Hanuszkiewicz wyszła za mąż za Jana Sitka. Rok później, w maju na świat przyszła ich córka – Janina. W 1971 r. przeszła na tak zwaną „rentę starczą”, nadal jednak pracowała w szkole. Zmarła 10 czerwca 2001 r., przeżywszy 85 lat. Jak wspominają ją mieszkańcy, do końca swojego życia była aktywna, a losy Mszany bardzo leżały jej na sercu.
Artur Marcisz
Autor korzystał z materiałów Szkoły Podstawowej w Mszanie.