„Pijany kierowca” bez problemu kupował alkohol w żorskich sklepach. Nie reagowali ani sprzedawcy, ani klienci
Prawo zabrania sprzedaży alkoholu osobom, których zachowanie wskazuje, że znajdują się w stanie nietrzeźwości. Rzeczywistość pokazuje jednak, że zapis ten ma bardzo małe poważanie w społeczeństwie. Z przeprowadzonych na terenie Żor badań metodą „tajemniczego klienta” wynika, że nawet bełkoczące i wyraźnie trącące alkoholem osoby bez większych problemów mogą w tamtejszych sklepach zakupić dodatkową porcję napojów wyskokowych.
Według szacunków Ogólnopolskie Stowarzyszenie „RoPSAN – Rodzice Przeciwko Sprzedaży Alkoholu Nieletnim”, przeprowadzonych na podstawie badań „tajemniczego klienta”, każdego roku w Żorach dochodzi do 18.200 zakupów alkoholu dokonanych przez nietrzeźwych klientów. Według art. 15 Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi każda z takich transakcji jest niezgodna z prawem.
Skąd te dane?
W czerwcu „tajemniczy klient” odwiedził 24 losowo wybrane sklepy sprzedające alkohol na terenie Żor. Scenariusz za każdym razem był podobny: do sklepu wchodził roztaczający wokół siebie woń alkoholu i trzymający w dłoni samochodowy kluczyk mężczyzna. Podejrzeń sprzedawcy nie wzbudziły nawet bełkotliwe słowa „pijanego kierowcy” - według badań, w 75% przypadków „klient” wychodził ze sklepu z czteropakiem piwa.
Najgorsze wyniki zanotowano w niewielkich sklepach osiedlowych, również tych sieciowych - „tajemniczy klient” mógł kupić alkohol aż w 90% tego typu placówek. Niewiele lepiej wyglądają statystyki, jeśli chodzi o stacje benzynowe - „pijany” klient z kluczykami w ręku mógł liczyć na alkoholowe zakupy w 80% przebadanych punktów. W marketach należących do dużych sieci handlowych sytuacja wygląda nieco lepiej — na 11 odwiedzonych przez „pijanego kierowcę” tego typu sklepów, w czterech spotkał się on ze zdecydowaną odmową, natomiast w 7 został bez kłopotów obsłużony.
Przepisy mają się nijak do praktyki
- Procedury dot. odpowiedzialnej sprzedaży alkoholu dobrze prezentują się na papierze, ale w praktyce... co pokazują nasze badania w wielu miastach Polski — są mało skuteczne. Sieci handlowe działające w całym kraju niestety nie przywiązują odpowiedniej wagi do kwestii odpowiedzialnej sprzedaży alkoholu i zbyt rzadko prowadzą w tym zakresie rzeczywiste działania interwencyjne i edukacyjne. Kolorowe naklejki na kasach nie rozwiązują problemu nieodpowiedzialnej sprzedaży alkoholu. Znaczna część pracowników marketów nie posiada umiejętności asertywnego odmawiania sprzedaży alkoholu osobie nietrzeźwej, nawet jeśli jest to kierowca – mówi Bogusław Prajsner przewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia „RoPSAN”, pomysłodawca i inicjator kampanii. Szkoda, że tylko nieliczne sieci handlowych, starają się monitorować zachowania swoich kasjerów np. w ramach badań „tajemniczego klienta”.
Sprzedawcy z kolei zwracają uwagę, że ustawodawca nie określił dokładnie ich kompetencji, jeśli chodzi o weryfikację stanu trzeźwości klienta. Trudno jednak wyobrazić sobie alkomaty w każdym sklepie, pomijając już brak jakichkolwiek regulacji prawnych odnośnie do tego typu praktyk.
Współodpowiedzialność
W badaniu uczestniczył też drugi audytor. Odgrywał on rolę innego klienta, sprzeciwiającego się sprzedaży alkoholu „pijanemu kierowcy". Taka interwencja zapobiegła sprzedaży alkoholu aż w 79% przypadków. Właśnie tylu kasjerów wycofało się ze sprzedaży alkoholu po interwencji drugiego z audytorów badania.
Zaskakuje poziom akceptacji społecznej dla tego typu procederów. Na 26 świadków tego typu transakcji, ani jeden nie zareagował jako pierwszy, widząc „nietrzeźwego kierowcę”. Tylko 3 osoby stojące w kolejce w marketach wsparły interwencję drugiego z audytorów, popierając jego uwagi kierowane do sprzedawcy.
- Jesteśmy uczeni, że nie należy wtykać nos w nieswoje sprawy. Kiedy widzimy trudną sytuację, gdzie trzeba zareagować, występuję tzw. syndrom brakującego bohatera, czyli rozproszonej odpowiedzialności. Ktoś inny powinien zareagować. Boimy się, że to na nas skupi się uwaga i to my będziemy mieli kłopoty, dlatego udajemy, że niczego nie widzimy – mówi psycholog Bogdan Mizerski, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia RoPSAN.
Po opracowaniu wyników badania do właścicieli i franczyzobiorców skontrolowanych placówek wysłano listy interwencyjne w tej sprawie. Do 6 sklepów, w których sprzedawcy kategorycznie odmówili sprzedaży alkoholu „pijanemu kierowcy”, wysłano specjalne „Podziękowania".
Robić częściej takie akcje włącznie z "młodocianym klientem" żeby nie powtórzyła się sytuacja z Rydułtów. A same kary dla sprzedawców są zbyt łagodne - tu się powinny zaczynać od 20 tys dla sprzedawcy a dla placówki handlowej odebranie koncesji.