Czy centrum Żor wymiera? Puste witryny już stały się elementem krajobrazu
Spacerując ulicami centrum Żor, w oczy zdecydowanie rzucają się puste witryny sklepowe, okna zakryte folią, kartonami i gazetami oraz wiszące za szkłem kartki z napisem “wynajmę”. Co dzieje się na Żorskim rynku? Dlaczego tak wiele sklepów zostało zamkniętych i czy miasto ma pomysł, jak sobie z tym poradzić?
Czy centrum Żor wymiera? Puste witryny już stały się elementem krajobrazu
Niegdyś centrum Żor było miejscem idealnym na zakupy i wspólny rodzinny spacer. Aktualnie to miejsce nawet w ciepłe, słoneczne dni świeci pustkami. Ludzie zatrzymują się jedynie po to, by kupić lody i idą dalej. Nie spoglądają już nawet z zaciekawieniem na witryny sklepowe, ponieważ te w większości stoją puste.
Na rynku co prawda jest kilka restauracji i karuzela, która zdecydowanie cieszy oko i jest atrakcją dla dzieci, ale poza tym miejsce to jakby ucichło, opustoszało. Nie słyszy się już o otwarciach nowych sklepów, barów, czy knajpek. W centrum zapanowała cisza. W minionych miesiącach letnich na rynku w ciągu dnia pojawiało się sporo osób. Zdecydowanie kilka otwartych na stałe punktów gastronomicznych w domkach jarmarcznych oraz karuzela przyciągały m.in. rodziny z dziećmi i młodzież. Niewątpliwie możliwość wypicia kawy czy piwa w ogródkach letnich, które od niedawna pojawiły się na żorskich rynku także była zachęcająca, choć wydaje się, że ruch w tych miejscach nie był wybitny. Należy jednak dodać, że zamknięte pozostałe domki jarmarczne niezbyt zachęcają do wyjścia na rynek.
Pandemia zebrała żniwo? Nie, tak było już wcześniej.
Zdecydowanie najbardziej straszy ulica Szeroka, gdzie prócz odrapanych murów, gdzie nie spojrzeć mamy zamknięte sklepy. Tylko na ul. Szerokiej pustych witryn jest 10, a wiele z nich także straszy na pozostałych uliczkach starówki i na samym rynku, nawet w bezpośrednim sąsiedztwie karuzeli, która przypomnijmy miała być haczykiem przyciągającym tak mieszkańców, jak i turystów. Trzeba dodać, że haczykiem za grube miliony, który jednak nie do końca się sprawdził.
Co tak naprawdę dzieje się w Żorach? Czy to wina pandemii? A może żorzanie stracili zainteresowanie rynkiem, ze względu na nowo otwartą galerię handlową przy Wiślance? Trudno to ocenić, ale nie ulega wątpliwości, że taki stan rzeczy utrzymuje się od kilku lat, a pandemia i Wiślanka to domena minionego roku.
- W okolicy rynku mamy prawdziwy krajobraz księżycowy. Od dobrych paru lat mówi się o ożywieniu tej strefy, ale osobiście nie widzę poprawy tej sytuacji – mówi Kazimierz Dajka, wiceprzewodniczący Rady Miasta Żory i szef klubu radnych Żorskiej Samorządności. Radny dodaje także, że odpowiednią strategię dla starówki oraz rozwiązania zachęcające do lokalizacji w tym miejscu biznesu powinni przygotować urzędnicy. - Mamy w urzędzie tęgie głowy, które na pewno znalazłyby pomysły na rozwiązanie tego problemu. Inną kwestią jest motywacja, co podkreślałem podczas sesji rady miasta – urzędnicy powinni otrzymać 10-15 proc. podwyżki za swoją pracę. Nie mniej jednak problem starówki pozostaje nierozwiązany, a wątpię, aby pożyczka rewitalizacyjna coś w tej sprawie zmieniła – mówi radny Dajka.
Będzie pożyczka, ale czy zadziała?
Być może szansą na choć częściową poprawę sytuacji starówki będzie pożyczka rewitalizacyjna, o którą ubiega się miasto. - Poprawa układu komunikacyjnego Śródmieścia korzystnie wpłynie na funkcjonowanie obiektów handlowych i usługowych usytuowanych na Starówce. Dodatkowo stworzenie atrakcyjnych miejsc wypoczynku, rekreacji czy edukacji pozwoli na ożywienie gospodarcze Starówki i może być impulsem do zakładania nowych lokali usługowych, w szczególności z branży gastronomicznej. Pozytywny wpływ będzie miała również działalność punktu obsługi cudzoziemców oraz działalność wystawienniczo-targowa, zaplanowana jako uzupełniająca w przestrzeniach Garnizonu – zapowiada Adrian Lubszczyk, kierownik Biura Promocji, Kultury i Sportu UM Żory. Jednym z mierzalnych wskaźników realizacji projektu rewitalizacji będzie liczba osób korzystających z powstałej infrastruktury.
Ile w takim razie nieruchomości w obrębie rynku posiada miasto i czy ma jakiś pomysł na wsparcie biznesu w tym miejscu? - Miasto posiada obecnie niewiele nieruchomości w obrębie żorskiego Rynku, na których funkcjonowanie ma bezpośredni wpływ. W zarządzie ZBM jest 1 lokal użytkowy w budynku wspólnoty mieszkaniowej Rynek 18, który na dzień dzisiejszy jest wynajmowany przez najemcę. Ponadto lokale użytkowe przy ul. Biskupa 38, 40 i Szeptyckiego 14 są użytkowane przez ZAZ Wspólna Pasja na potrzeby Baru Mlecznego Krówka i Restauracji Oberyba. Natomiast budynek przy ul. Szerokiej 8 został całkowicie opróżniony z uwagi na stan techniczny obiektu uniemożliwiający dalsze jego użytkowanie. Innych lokali użytkowych w centrum miasta gmina nie posiada – wyjaśnia Adrian Lubszczyk. Warto wspomnieć, że to właśnie ul. Szeroka ze swoimi pustymi witrynami straszy obecnie najbardziej. Miasto nie przewiduje natomiast preferencyjnych stawek podatkowych w obrębie starówki.
Warto podkreślić, że nieco lepiej niż kiedyś wygląda kwestia ogródków letnich na rynku. Od dwóch lat działają, choć nie jest ich dużo. Czy na to mają wpływ wymagania stawiane przez miasto w zakresie wyglądu wyposażenia ogródków? - W ostatnich dwóch latach na żorskim Rynku funkcjonowały letnie ogródki gastronomiczne, z których mieszkańcy Żor dość chętnie korzystali. Stawiane przez Miasto wymagania w zakresie ogródków są naprawdę niewielkie. Dotyczą przede wszystkim koloru parasoli – ecru, który jest standardowo produkowany, a także spójnego wystroju ogródka. Nie przewidujemy korygowania zapisów zarządzenia dotyczącego ogródków letnich. Zależy nam raczej na podnoszeniu jakości ogródków. Atrakcyjny wygląd, w połączeniu z odpowiednim asortymentem pozwoli przyciągnąć do ogródków na rynku pożądanych klientów – tłumaczą urzędnicy.
A czego najbardziej brakuje mieszkańcom?
Postanowiliśmy zapytać przechodniów o to, czego najbardziej brakuje im w mieście. Za czym tęsknią, czego oczekują. Mieszkańcom trudno było odpowiedzieć na to pytanie. Większość z nich wzruszyła ramionami, mówiąc, że właściwie to niczego im nie brakuje.
Zapytani o puste witryny sklepowe, kręcili głową. – Nawet nie zwróciliśmy na to uwagi – przyznaje starsze małżeństwo. Co ciekawe, większość osób odpowiadała w taki sam sposób. Czy to możliwe, że żorzanie już tak bardzo przyzwyczaili się do pustoszejących Żor, że pozamykane sklepy nie robią na nich większego wrażenia?
Mimo wszystko w naszej ulicznej sondzie mieszkańcy narzekali głównie nie na wymierającą starówkę, a na inny aspekt życia w Żorach - brak żłobków, bo ten temat przewijał się w rozmowach zdecydowanie najczęściej. Niewielu wspominało o sklepach czy restauracjach, co skłania do refleksji, że działania miasta pod kątem pozyskania nowych mieszkańców starówki mogą mieć sens, jeśli pójdą za nimi odpowiednie kroki w sferze oświatowej – szczególnie pod kątem opieki nad małym dziećmi w centrum miasta.