Harówka tysięcy kobiet w kopalniach Górnego Śląska. Za marne pieniądze [HISTORIA]
Praca kobiet ponad siły, trzy tragiczne wypadki z udziałem młodzieży w powiecie raciborskim i upały, które nie dają żyć mieszkańcom Raciborszczyzny – między innymi o tym pisano w dawnych Nowinach. Zapraszamy do lektury, która jest jak podróż w czasie do Raciborza i okolic na przełomie lipca i sierpnia 1911 roku.
27 lipca 1911 r.
Racibórz w gorączce
Upały zawitały także i do Raciborza. Najwyższy stan gorączki wynosił onegdaj za dnia 32 C., a wieczorem o godz. 11 jeszcze 23 stopni. Wczoraj wieczorem mieliśmy krótkotrwałą burzę, a tak długo przez gospodarzy oczekiwany deszczyk orzeźwił nieco spieczoną ziemię. Szkoda tylko, że było go za mało.
Także z innych okolic w Niemczech, jak z Berlina, Szczecina, Kolonii, Halli i i.t.d.d. donoszą o wielkich upałach, których ofiarą pada wielu ludzi. W Müggelsee pod Berlinem uderzył piorun podczas burzy w kąpiących się ludzi i zabił 2 kobiety, a i kilku mężczyzn poraził.
Wybuch lampy zabił dziewczynę
Z Raciborskiego. Córka gospodarza Nawratha w Markersdorf (?)* odniosła w piątek ciężkie obrażenia wskutek eksplozyi lampy petrolejowej. W kilka godzin po wypadku wyzionęła ducha.
Chłopiec utopił się w Odrze
W Grzegorzowicach, pow. raciborski, utopił się przy kąpaniu w Odrze w niedzielę 10-letni chłopiec Antoni Kretek. Zwłoki wydobyto tego samego dnia jeszcze z wody.
W powyższej sprawie piszą nam jeszcze: 13-letni chłopiec Antoni Kretek z Grzegorzowic zeszłej niedzieli kąpiąc się w Odrze stracił życie. Towarzysze nie mieli odwagi, wołającego o pomoc wyciągnąć z wody. Tak więc piękny kwiatek, zanim się rozwinął i użytek przyniósł kościołowi i obywatelstwu, marnie zginął. Zakaz kąpania się w otwartych rzekach i dołach jest bardzo słuszny, ale trudny do zachowania. Zwłaszcza dziecko, jakże wabiącej wodzie ma się oprzeć, gdy w skwarnych dniach latowych nie tylko widzi, lecz nawet czuje, że potrzeba z brudu i kurzu się oczyścić, z gorąca się ochłodzić, no i trochę wypluskać! Czyby tutejsi obywatele mieszkający nad Odrą nie mogli zdobyć się na urządzenie jakich bezpiecznych łazienek? Gdyby każda z wsi należących do parafii Łubowskiej i Zawadzkiej na ten cel choć 200 marek ofiarowała, byłoby za co dwie osobne, dość duże i porządne chałupki z komórkami zbudować i do rzeki spuścić, w którychby mali i dorośli pod dozorem mogli się kąpać. Wstępne za używanie kąpieli płacone choćby fenygami, starczyłoby na myto dozórcy i dozórczyni. Takie łazienki byłyby wielkiem dobrodziejstwem dla całej okolicy. Lekkomyślnych chroniłyby od nieszczęścia a wszystkim przysparzałyby zdrowia. Kto łazienek używać nie może, niech w domu ociera się ręcznikiem mokrym a potem suchym.
Łubowianin
Spadł z konia, zmarł w wielkich boleściach
Roszków, pow. raciborski. Trzynastoletni synek siedlaka Józefa Ryborza, powracając w niedzielę po południu ze swoim starszym bratem od pławienia koni do domu, spadł z konia na ziemię i odniósł tak ciężkie obrażenia, że w trzy godziny po wypadku skonał we wielkich boleściach.
Nie słuchał pryncypała, trafił do lazaretu
Żory. Uczeń O. Nowak, zatrudniony u kupca Palowskiego, poszedł do piwnicy po firnis**. Pomimo, iż go pryncypał kilkakrotnie już ostrzegał i chociaż w piwnicy jest elektryczne światło, chłopiec zapalił zapałkę, wskutek czego nastąpiła eksplozya, a N. odniósł ciężkie obrażenia na twarzy i rękach. Musiano go umieścić w lazarecie.
* Mowa o wsi Markvartovice w kraju Hulczyńskim, obecnie część Republiki Czeskiej.
** Inaczej pokost, środek stosowany do impregnacji drewna, tynków i innych materiałów porowatych, w celu zabezpieczenia ich przed wilgocią oraz czynnikami atmosferycznymi.
29 lipca 1911 r.
Areszt na prosięta
Rybnik. Na ostatnim targu obłożono aresztem kilka prosiąt, pochodzących z obwodów, w których grasuje zaraza pyska i racic. Właściciele narazili się na karę.
Bydło zginęło w płomieniach
Z Rybnickiego. W nocy z niedzieli na poniedziałek spaliła się do szczętu zagroda robotnika Guzego i sąsiednia stodoła wdowy Gierwotkowej. Wszystko bydło stało stało się pastwą płomieni.
1 sierpnia 1911 r.
Krzywoprzysięzcy z Bojanowa
Racibórz. Przed tutejszą izbą karną stawał w ubiegłym tygodniu siedlak Paweł Musialik z Bojanowa i syn jego Józef, oskarżeni o złożenie fałszywej przysięgi. W pewnym terminie przeciw parobkowi Lodzi zaprzysięgli obaj, iż Lodzia pewnego dnia wtargnął do ich zagrody i starego Musialika poturbował, co się później okazało nieprawdą. Izba karna przekazała sprawę sądowi przysięgłych.
Praca kobiet na Górnym Śląsku
Nigdzie w granicach państwa niemieckiego nie zatrudniają kobiet w ciężkiej pracy po kopalniach. Dzieje się to tylko na Górnym Śląsku. Były czasy, że tam kobietom i pod ziemią kazano pracować, a czasy te nie są jeszcze zbyt odległe. Dziś pracują kobiety na wierzchu i to nie tylko przy lekkiej pracy, ale dociskają wózki od szybu, pchają duże wozy kolejowe, pracują na zwałach, przy separacyi i t.d., słowem wykonują pracę, którą gdzieindziej wykonują mężczyźni. A liczba tych kobiet pracujących po kopalniach jest znaczna. W 1908 roku zatrudnionych było po kopalniach w Prusach ogółem 10,174, a w 1909 roku 10,480 kobiet. Z tych miały od lat 16 do 21 w 1908 r. 4671, a w 1909 roku 4930; ponad lat 21 miało w 1908 r. 5503, a w 1909 r. 5550 kobiet. Z wyżej podanej ogólnej liczby kobiet pracujących przypadało w 1908 roku na Górny Slązk 9028, w 1909 r. 9386. Znaczy to, że wyłącznie Górny Slązk zatrudniał w ciężkiej pracy kobiety, bo reszta kobiet zatrudniona w innych obwodach górniczych zajmowała się usługami osobistemi lub czyszczeniem biur (...)
Przeciętny zarobek dzienny tych kobiet pracujących po kopalniach wynosił w 1900 roku 1,11 mk., w 1906 r. 1,17 mk., a w 1909 r. 1,26 mk. Według uchwał parlamentu praca kobiet ma ustać z dniem 1 kwietnia 1915 roku*.
Nieszczęśliwa gwiazda nad Grzegorzowicami
Grzegorzowice, 30 lipca 1911. Jakaś nieszczęśliwa gwiazda weszła nad naszą wioskę. Niedawno temu pochowaliśmy jednego z naszych chłopców, co się w Odrze był utopił. Naszemu współbratu Antoniemu Foltysowi onegdaj spaliła się stodoła z wszystkiemi zapasami zboża. Nie wiadomo, kto podpalił. Niektórzy przypuszczają, że dzieci zapałkami się bawiące to zrobiły. Pogorzelec był na wypadek ognia zabezpieczony. Dziś słyszeliśmy w kościele, że dzierżawca tutejszych dworów książęcych pan Schulz na drodze od Brzeźnicy do nas zgubił swój mieszek zawierający 200 marek pieniędzy i kartę od polowania. Ktoby drogi ten przedmiot znalazł, niech go temu odda, któremu należy.
Najsmutniejszą z wszystkich zaś jest ta prawda, że z werbowaniem do „kriegerferainu”* u nas jakoś zaprzestać nie mogą. Sami nie wiedzą, do czego namawiają. Przecież w „kriegerferainach” wszystko tylko „daicz” się odbywa, Polakami bardzo gardzą i na nich wyzywają i przez rozmaite festyny dużo dawają sposobności do grzeszenia. Kto więc mądry i porządny jest, sprawy hakatystów nie będzie popierał, co koniecznie pragną, by nam język ojczysty, polską narodowość, no i szczęście wieczne odebrać.
* W tamtym czasie 15 jajek kosztowało 0,80 marki, a niespełna pół kilograma masła 1,20 marki.
** Prawdopodobnie mowa o pruskim związku kombatantów.
Artykuły z serii "110 lat temu w Nowinach Raciborskich" zawierają autentyczne fragmenty dawnych Nowin. Archiwalne numery gazety zostały zdigitalizowane przez pracowników Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Raciborzu. Można je przeglądać na stronie internetowej www.biblrac.pl, do czego zachęcamy wszystkich miłośników historii Raciborza i okolic.