Kontemplacja krzyża z wielką sztuką w tle
Wielkopostno-wielkanocne rozważania ksiedza Łukasza Libowskiego.
***
Abyśmy szeroko się otwarli
Misterium wielkanocne zwykliśmy przeżywać w dwóch odsłonach, pasyjnej i chwalebnej; choć można by też, po prawdzie, mówić o aktach dramatu wielkanocnego trzech, podług tego, jak dramat ów celebrujemy w liturgii. W odsłonie misterium paschalnego pierwszej medytujemy mękę i śmierć Chrystusa, w odsłonie natomiast wtórej jego zmartwychwstanie. Oczywiście, dwie odsłony tajemnicy paschalnej są ze sobą ściśle związane: tak ściśle, że jedna bez drugiej nie może być właściwie rozumiana; ba, że jedna, oderwana od drugiej, pojmowana będzie opacznie.
Tym niemniej, mając przestrogę tę na pamięci, na użytek niniejszej wielkotygodniowej i świątecznej refleksji skupmy naszą uwagę na scenie paschy tragicznej, pierwszej; toż nie o to idzie – co, mam nadzieję, jest dla nas, w ten sposób, a więc poprzez tekst, się spotykających, jasne – by w owych krótkich codwutygodniowych naszych rozmyślaniach rozważać wszystkie aspekty podejmowanych tematów. Chciejmy wniknąć w wydarzenie krzyża, aby to wniknięcie pozwoliło nam świeżym, wiosennym spojrzeniem spoglądnąć na Jezusa, na Boga, na to, kim i jaki jest, i abyśmy wskutek tego oglądu, który niczym innym nie jest, jak tylko poznaniem, wiedzą, szeroko się otwarli, szerzej niż dotychczas, na niego.
Niechajże przewodnikami naszymi będą dwaj genialni Hiszpanie, Diego Velázquez ze swoim „Chrystusem ukrzyżowanym” i Miguel de Unamuno ze zrodzonym z arcywnikliwej kontemplacji rzeczonego „Chrystusa ukrzyżowanego” poematem „Chrystus Velázqueza”. Modus operandi przyjmijmy tu przeto taki, skromny, dostosowany do naszych możliwości: wyłuszczyć kilka właściwości Velázquezowego ujęcia rzeczywistości umierania Pańskiego, a omawiając je, sięgnąć po arbitralnie wybrane idee Unamuno.
1. Ciemność: Bóg przychodzi do człowieka w tym, co trudne
Swojego Chrystusa ukrzyżowanego Velázquez namalował na czarnym tle. W konsekwencji, patrząc na jego Jezusa, wiszącego na drzewie krzyża pośród mroków, pod którym to drzewem nie stoi nikt targany rozpaczą, które to drzewo nie wznosi się w krajobrazie z Jerozolimą w oddali, mniej myślimy o konkretnym historycznym wydarzeniu z jego określonym kontekstem, a bardziej o ponadhistorycznym, zawsze aktualnym jego sensie. Powiedzmy: krzyża z dopiero co zmarłym Chrystusem nie umieścił artysta w żadnym miejscu ani też w żadnym czasie, lecz owe nie-miejsce i nie-czas okazują się w istocie każdym miejscem i każdym czasem, czyli miejscem i czasem każdego oglądającego dzieło. Tak ujawnia się, że ofiara Chrystusa, dokonana raz, dokonuje się już ciągle dla każdego człowieka.
Unamuno czerń Velázquezowego obrazu postrzega jako ilustrację ewangelii, to jest obecnej w niej wzmianki o burzowych ciemnościach, jakie zapanowały na świecie w momencie skonu Chrystusa. Zarazem jednak czyta ją w odniesieniu do Starego Testamentu, gdzie cień nawały jest miejscem teofanii, a więc miejscem objawiania się Boga. Pisze: „Czarne jest niebo czernią burzową / […], / a serce jak ziemia suche, / wyczerpane z pragnienia, raduje się, / gdy odnajdzie obfitość wód przenikających go, / nie przestrasza się, gdy ulewy niszczą listowie, / gdy w strugach wody spada niebo; / gdy pęknięte źródła Otchłani / i otwarte okna wysokości / wodami wypełniają góry; / gdy ciągłe lawiny błotne unoszą biedne / bydło […]; błotem, / nie prochem chce pachnieć serce, / i chce, aby Pan był w potopie. / Wodospady czarnego nieba unoszą / Twoje ciało i nam go z krwi obmywają, / a serce nasiąka krystaliczną wodą / porywistego wiatru Twojej śmierci. / Kiedy z pragnienia umieramy, / ześlij nam, Chryste, wicher wód czarnych, / które zmoczyłyby nas aż do wnętrza duszy; […] ale serce nie umrze / z pragnienia, chociażby burza go niszczyła: / zerwie skorupę brudu grzechu / pozostawiając go nagim na żywej skale. / Takie jest pragnienie serca, / chęć, by znaleźć się nagim na żywej skale, / twarzą w twarz z nagim słońcem […]”. Wiedza o Bogu tkwiłaby tu taka: Bóg jest Bogiem-dla-mnie, który w szczególny sposób przychodzi do mnie w burzy, w tym zatem, co straszne, przerażające, trudne.